W co inwestować?
Kurs funta nie zaczął jednak rosnąć wraz z pojawieniem się na wigilijnym niebie pierwszej gwiazdki. Notowania brytyjskiej waluty umacniały się od miesięcy, poprawiając humory tym wszystkim, którzy regularnie otrzymują wsparcie od pracujących w Zjednoczonym Królestwie rodaków. Jeśli w dodatku owe podarki były odpowiednio duże, to ich odbiorcy mieli wszelkie powody ku temu, by poważniej zastanowić się, co z tym fantem (albo raczej funtem) zrobić.
Wydaje się, że najlepszą lokatą kapitału są obecnie nieruchomości, które w stosunku do roku 2008 potaniały nawet o 30 procent. Olimpia Bronowicka, rzeczniczka Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości, prognozuje, że w ciągu najbliższych 12 miesięcy owa tendencja się utrzyma i ceny mieszkań mogą spaść jeszcze o kilka procent. Na razie w Krakowie, Wrocławiu, Gdańsku i Poznaniu za metr kwadratowy nowego mieszkania trzeba przeważnie zapłacić od 5 do 7 tysięcy złotych, w Warszawie stawki najczęściej dopiero zaczynają się od poziomu 7 tysięcy złotych. Fakt, że własne M można kupić stosunkowo tanio, nie oznacza jednak automatycznie, że można je kupić łatwo.
- Atrakcyjnych ofert jest na rynku niewiele, a negocjacje są dosyć trudne, gdyż właścicielom ciężko pogodzić się z tym, że zarobią mniej aniżeli kiedyś zakładali i w związku z tym niechętnie wystawiają swoje nieruchomości na sprzedaż – wyjaśnia Olimpia Bronowicka.
Jest jednak nadzieja, że w najbliższym czasie ofert przybędzie. Styczniowy raport firmy Home Broker pokazuje bowiem, że w ubiegłym roku wzrosła zarówno liczba rozpoczynanych przez deweloperów inwestycji, jak też uzyskiwanych pozwoleń na budowę, a to oznacza, że wcześniej czy później te mieszkania będą musiały trafić na rynek. Najprawdopodobniej będą to jednak stosunkowo niewielkie, 2-3 pokojowe lokale, gdyż takie cieszą się aktualnie największym zainteresowaniem klientów.
Z ewentualnym zakupem mieszkania w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu lub Wrocławiu (względnie najbliższej okolicy tych miast) warto się pośpieszyć tak, aby zdążyć jeszcze przed czerwcem. Wówczas to do Polski zjadą się tysiące piłkarskich kibiców z całej Europy, by oglądać zmagania swych ulubieńców podczas Euro 2012. Na ten czas muszą gdzieś jednak mieszkać, a nie każdy ma ochotę wydawać krocie na hotele skoro za znacznie mniejsze pieniądze można znaleźć nieźle urządzone mieszkanko na mieście. O tym, że miesiąc później pobyt w owym mieszkanku będzie kosztował połowę taniej kibice pewnie nigdy się nie dowiedzą (nie są to bynajmniej dziennikarskie spekulacje - na trójmiejskich blokach ceny noclegu podczas Euro już teraz są wyceniane 2 razy drożej aniżeli podczas reszty sezonu letniego). Oni będą zadowoleni, że zaoszczędzili, a gospodarz, że zarobił. Trzeba tylko być owym gospodarzem…