46-letni Brytyjczyk w pierwszej chwili nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Kiedy wrócił z pracy do domu w podlondyńskim Basildon, jego uwagę zwrócił zapach dymu papierosowego, który czuć było już na parterze. Właściciel domu słyszał też włączony telewizor w sypialni na piętrze. Mężczyzna chwycił drewnianą laskę, dyskretnie zadzwonił po policję i powoli zaczął wchodzić po schodach – czytamy w portalu echonews.co.uk.
Kiedy wszedł do sypialni jego oczom ukazał się niecodzienny widok. Na łóżku leżał nieznany mężczyzna, był dość pijany. Wokół łóżka leżało kilka butelek wina. – Gość się czuł jak u siebie. Z mojej kolekcji płyt DVD na półce, wybrał sobie trzecią część „Szklanej pułapki”, włączył i oglądał film leżąc na moim łóżku. Do tego palił papierosy. Wino, które wypił przyniósł ze sobą, ale zobaczyłem też puste butelki po piwie, które miałem w lodówce. To doprowadziło mnie już do wściekłości – opowiada 46-letni mieszkaniec Basildon, który chciał pozostać anonimowy.
Bez zarzutów
Dalsza część wieczoru skończyła się szarpaniną pomiędzy właścicielem domu i intruzem. Włamywacz, który według dotychczasowych ustaleń policji jest Polakiem, zdążył tylko wymamrotać „Sorry, boss” zanim dostał cios drewnianą laską. Dwaj panowie wylądowali potem na regałach z książkami, następnie sturlali się po schodach, aby zakończyć bijatykę na trawniku przed domem. Tam na intruza z twarzą w błocie czekali już policjanci.
– Bałem się, że ten facet może mieć przy sobie nóż, ale na szczęście udało się go zatrzymać. To naprawdę duży szok, gdy we własnym domu spotykasz kogoś takiego. Większość moich sąsiadów to starsi ludzie, to w sumie dobrze, że trafiło jednak na mnie. Po wszystkim musiałem wypić kilka szklaneczek whisky na uspokojenie – opowiada właściciel domu.
Jak na razie wiadomo, że intruz ma 41 lat, nie mieszka nigdzie na stałe. Po zatrzymaniu został zwolniony z aresztu. Nie przedstawiono mu żadnych zarzutów. Policjanci tłumaczą, że stało się tak z uwagi na pewne ważne okoliczności, których nie mogą jednak zdradzić. Śledztwo w tej sprawie trwa jednak nadal.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk