Wadliwe implanty służące do poprawy kobiecej sylwetki wywołały skandal we Francji, gdy wyszło na jaw, że producent PIP używał surowca z przemysłowych odpadów.
Zabieg pozwolił napompować nie tylko piersi kobiet, ale także base line firmy, czyniąc ją wysoce rentowną. Nikt nie pomyślał o przeprowadzeniu badań nad tym, co się stanie, jeśli wkładka rozerwie się, a silikon przeniknie krwiobiegu, co faktycznie się stało.
Rządy Francji i Niemiec poniosą koszty usunięcia i wymiany wszystkich PIP-ów. Dla Anglików taka perspektywa to wydatek do 150 mln funtów. Stąd minister zdrowia Andrew Lansley tłumaczy się tak, jakby ćwiczył jogę, zakładając nogę za szyję.
– W odróżnieniu od Francji, gdzie współczynnik wadliwych PIP-ów sięga 5 proc., w Wielkiej Brytanii nie przekracza 1 proc., a zatem skala ryzyka nie odbiega od średniej dla innych tego rodzaju implantów – mówi. Nie ma więc potrzeby ich usuwania, a jeśli jest, to spada to na kliniki prywatne, które wykonały 95 proc. zabiegów. Co na to kliniki? Na Harley Street wykopano okopy głębsze niż nad Sommą.
Z inicjatywy Francji, by zapobiec powtórce skandalu, eurokraci przygotowują nowe regulacje. Projekt nowej dyrektywy przewiduje zacieśnienie kontroli jakości nad zakładami produkcji implantów i stworzenie systemu umożliwiającego zidentyfikowanie producenta.
To ujednolicenie z myślą o wprowadzeniu wspólnych standardów jest problemem dla Londynu. Komisja nie miała dotąd prerogatyw dotyczących produktów i protez medycznych, a zatem dyrektywa oznacza rozciągnięcie prerogatyw Brukseli na nową dziedzinę kosztem narodowej suwerenności członków. Cameron odgrażał się, że takim zakusom postawi tamę. Ba! Wręcz palestyński mur.
Projekt dyrektywy stawia go w niemożliwym położeniu. Nie może bronić niższej jakości silikonu przed brukselskimi próbami podniesienia i zagwarantowania jego jakości. Nie może też dyrektywy odpuścić, bo tego nie odpuściliby mu eurosceptycy w jego własnej partii.
Rozwiązanie ma jedno: zmusić tabloid „The Sun”, z lubością publikujący gołe biusty na trzeciej stronie, by w ramach pokuty za aferę podsłuchową pokrył koszty profilaktycznego usuwania PIP-ów.
Andrzej Świdlicki, Cooltura