Beaumont wiedział, że jego pacjent jest więcej niż osobliwością medyczną. Dzięki niemu zyskał szansę na to, żeby w końcu zobaczyć na własne oczy, jak żołądek radzi sobie z pokarmem. William Beaumont przeprowadził na St. Martinie serię doświadczeń. Nie były one zbyt delikatne ani przyjemne dla pacjenta. Dość powiedzieć, że jedno z nich polegało na wkładaniu w otwór po ranie długiej rurki, którą potem lekarz próbował wyciągać. Po jednym z takich doświadczeń pisał, że musiał użyć sporej siły, żeby rurkę wyciągnąć, bo żołądek „wykazuje dość dużą siłę ssącą”. Nie ma co się oszukiwać, obiekt setek badań doktora Beaumonta w końcu uciekł (robił to kilka razy, jednak w końcu udało mu się skutecznie). Widocznie miał dość wciskania przez dziurę różnych przedmiotów i obserwacji procesów przełykania oraz trawienia.
Epilog tej historii jest taki, że badania przeprowadzone w XIX wieku przez Williama Beaumonta zostały potwierdzone dopiero 147 lat później przy zastosowaniu najnowocześniejszych technik. Sam obiekt badań zmarł w nędzy i pochowany został w ukryciu przez swoją rodzinę, która słusznie się obawiała, że nawet po śmierci naukowcy nie dadzą mu spokoju. Alexis St. Martin został uhonorowany za swój wkład w rozwój medycyny dopiero w latach 60. XX wieku, a lekarz William Beaumont lekko potępiony za sposób, w jaki traktował swojego pacjenta.
Lewatywa dla każdego
W sumie lewatywa to nic nowego. Po krótkiej przerwie od czasów Ludwika XIV ostatnio znowu staje się modna jako remedium na wszystko. Zmienił się jedynie kod, którym posługują się ludzie, którzy takowe remedium zalecają swoim pacjentom. Kiedyś wierzono, że lewatywa ma właściwości odmładzające, ponieważ pomaga pozbyć się z organizmu substancji szkodliwych. Teraz też tak jest, tylko że obecnie substancje te są produkowane przez różnego rodzaju robaki i grzyby toczące nasze wnętrzności. Obie historie są bzdurne i niepoparte faktami, ale też są dowodem na to, że historia lubi się powtarzać i że generalnie „wszystko już było”.
Cóż, niektórzy naukowcy, jak na przykład noblista Miecznikow, żyjący na przełomie XIX i XX wieku, twierdzili wręcz, że jelito grube jest dla człowieka „bezużytecznym brzemieniem”.
Nie dziwi zatem fakt, że za czasów Ludwika XIV na francuskim dworze w dobrym guście było robienie sobie lewatywy. Doszło do tego, że takową damy aplikowały sobie nawet trzy razy dziennie. Aptekarze, żeby wyjść naprzeciw oczekiwaniom klientek, rozprowadzali nawet lewatywy zapachowe. Nie mówiąc o tym, że opracowano nawet specjalne ustrojstwa do samodzielnego stosowania tego inwazyjnego sposobu „leczenia” starości. Mówi się, że madame de Pompadour miała w swoim buduarze „przepięknie wykonaną strzykawkę”, której używała w wiadomym celu. Jak bardzo przesadzano z wykonywaniem lewatywy, niech świadczy ta anegdota.
Pewna księżna tuż przed przedstawieniem teatralnym w pałacu w Wersalu, prawie gotowa do wyjścia, odziana w suknię, wzięła lewatywę w obecności Ludwika XIV. Stała odwrócona tyłem do kominka, rozmawiając z królem, gdy tymczasem jej służąca zadarła jej suknię i aplikowała enemę. Król zorientował się w końcu, że coś jest nie tak, zwrócił jej uwagę, a księżna wszystko obróciła w żart.
Kobiety w tamtym czasie brały lewatywę nawet na ból głowy. Mężczyźni też nie byli lepsi, ci jednak używali jej, by zapobiec konsekwencjom zbyt obfitych posiłków.
Macica penisowi nierówna
Zygmunt Freud twierdził, że każda kobieta ma kompleks penisa. Wraz z laryngologiem Wilhelmem Fliessem prowadzili nad tym narządem badania i przez dość długi czas wspierali się w nich wzajemnie. Freud w dziedzinie psychologii i psychiatrii, a Fliess w dziedzinie laryngologii.
Oczywiście nic specjalnego i doniosłego z tej współpracy wyjść raczej nie mogło, a teorie obu panów, choć w pewnej mierze znaczące, nie zdobyły szczytów w swoich dziedzinach. Freuda „korygował” potem Erich Fromm, a Fliess „wykończył” się sam.
Jednakowoż narządy rozrodcze od wieków budziły pewne kontrowersje. Starożytni (oczywiście filozofowie) twierdzili na przykład, że macica jest organem, który porusza się swobodnie w organizmie kobiety. Potem do tych twierdzeń dodano takie teorie jak te, że kobieta może mieć za jednym razem siedmioro potomstwa. Przy czym macica dzieli się również na siedem „części”: trzy po prawej, trzy po lewej i jedna pośrodku. Jeśli zapłodnienie nastąpi w trzech częściach po lewej, urodzi się dziewczynka, jeśli po prawej, to chłopczyk, a jeśli zostanie zapłodniona część środkowa, wtedy urodzi się hermafrodyta.