Polacy raczej chętnie przejmują święta i zwyczaje pochodzące z Zachodu. Halloween czy Walentynki na dobre zadomowiły się nad Wisłą. Ze świątecznymi targowiskami jest gorzej, a szkoda, bo to akurat fajna tradycja. Wprawdzie ma wymiar komercyjny i chodzi o to, żeby jak najwięcej kupić, ale przynajmniej odbywa się to w miłej atmosferze, o wiele milszej niż podczas przedświątecznych wizyt w supermarkecie. Na szczęście emigranci mieszkający w Wielkiej Brytanii nie muszą się martwić i mogą czerpać garściami z uroków Christmas Markets, bo praktycznie w każdym mieście można je znaleźć. Zapraszam zatem na przewodnik nie tylko po przedświątecznych zakupach.
Na początek garść historii, krótko, żeby nie zanudzać. Świąteczne targi odbywały się już w XV wieku i nazywano je Christkindlmarkt lub Weihnachtsmarkt. Jeden z pierwszych miał miejsce w Dreźnie w 1434 roku, 250 stoisk odwiedziło prawie 2 miliony ludzi. Jako że tradycja przedświątecznego handlu narodziła się w Niemczech, to dzisiaj, na współczesnych straganach dominują produkty niemieckie, głównie spożywcze. Wspomniane już wyżej kiełbaski z rusztu w bułce z dodatkiem podsmażanej cebulki wyglądają wprawdzie trochę jak hot dogi, ale są świeże, soczyste i chrupiące, pachną, a co najważniejsze, smakują rewelacyjnie. Do tego łyk grzanego wina lub piwa i natychmiast robi się ciepło, nawet jeśli otacza nas zamiast puszystego śniegu paskudny deszcz, a ten w Szkocji, jak powszechnie wiadomo, jest stałym gościem.
No dobrze, najedliśmy się już. I co dalej. Dzieci na karuzele lub łyżwy, a dorośli na zakupy. A co można kupić? Produkty spożywcze, zarówno te regionalne jak i tradycyjne przysmaki niemieckie, francuskie, czy włoskie. Poza tym drobiazgi, rękodzieło lokalnych rzemieślników i artystów. Często są to rzeczy dobrej jakości, oryginalne, nie do kupienia w centrach handlowych. A zatem można na świątecznym targu znaleźć niebanalny prezent dla bliskiej nam osoby. Asortyment, liczba stoisk i atrakcji towarzyszących zależy oczywiście od poszczególnych organizatorów. Z reguły, czym większe miasto tym większy i zorganizowany z większym rozmachem Christmas Market. Mnie osobiście najbardziej przypadł do gustu targ w Edynburgu. Jest spory, ma wiele atrakcji dla dzieciaków, ciągnie się wzdłuż East Princes Street Gardens aż do Scott Monument. Glasgow też nie ma się czego wstydzić, aczkolwiek St. Enoch’s Square nie jest przecież tak duży jak ogrody pod zamkiem w Edynburgu.
Nie oznacza to jednak, że w mniejszych miastach będzie szaro i nudno. Z pewnością nie, bo z drugiej strony przecież magię i urok świąt Bożego Narodzenia łatwiej znaleźć w przytulnych, schowanych na uboczu wioskach i miasteczkach, gdzie mały rynek na kilka tygodni przechodzi metamorfozę. Kolorowe lampiony dyskretnie zapraszają przechodniów, jest cicho i spokojnie, nikomu się nie spieszy. Można porozmawiać z właścicielem straganu i zapewniam, że z przyjemnością odpowie na nurtujące was pytania związane z asortymentem, który sprzedaje. W dużych aglomeracjach może być z tym problem, bo mimo świątecznej atmosfery tam zawsze czas płynie szybciej i każdemu się spieszy. Optymalnym rozwiązaniem więc byłoby odwiedzenie kilku Christmas Markets. Jeśli macie, no właśnie, czas, to zachęcam serdecznie.
Boże Narodzenie to nie tylko święto religijne, to także największe w roku święto komercyjne. Nie mam zamiaru przeprowadzać charakterystyki porównawczej i biadolić, że źle się we współczesnym świecie dzieje. Mogę jedynie zasugerować, żeby zamiast do grających na okrągło te same kolędy centrów handlowych wybrać się na świąteczny targ. Mniej sztucznie, bo choinki prawdziwe. Przyjemniej, bo na świeżym powietrzu. Prezenty – oryginalne, wyszukane, niebanalne. No i przede wszystkim atmosfera. Świąteczna. Naprawdę.
Przydatne linki:
www.edinburghschristmas.com - strona internetowa poświęcona świętom w Edynburgu
www.christmasmarkets.com - strona o świątecznych targach w całej Europie
Tekst: Adam Kurp, Magazyn Emigrant