Dobre wieści dla przyszłych nowożeńców! Polakom na emigracji będzie łatwiej wziąć ślub. Urzędnicy obiecują bowiem skrócić listę formalności, jakie muszą spełnić osoby planujące małżeństwo poza granicami Starego Kraju. Skoro jednak ktoś zabrał się za nowelizację przepisów, to najwyraźniej jest zapotrzebowanie na wprowadzenie takowych zmian. A stąd już tylko krok do pytania o to, kogo poślubiają polscy emigranci w Zjednoczonym Królestwie? Na kogo „lecą” Polki, a za kim tęsknym okiem spoglądają nasi panowie? I co to wszystko ma wspólnego z podręcznikiem dla socjologów?
W Starym kraju nikt takt naprawdę nie wie ilu spośród przebywających w Wielkiej Brytanii Polaków wzięło tam ślub. Formalnie każdy z nowożeńców musi swój akt małżeństwa zarejestrować w urzędzie stanu cywilnego na terenie swej macierzystej gminy, czy miejscowości, ale nikt tych informacji stamtąd nie zbiera. Nie interesuje się tym ani wszechwiedzący Główny Urząd Statystyczny, ani instytuty badawcze (choć już małżeństwa Polaków z obywatelami ościennych państw są przez nich monitorowane), ani nawet Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Cząstkowe dane - gdyż dotyczą jedynie małżeństw zawartych przez obywateli polskich przed konsulem RP - posiada jedynie warszawski Urząd Stanu Cywilnego. Wynika z nich, że na przestrzeni ostatnich 3 lat (starszej ewidencji brak) co roku niespełna 200 obywateli polskich bierze ślub na Wyspach. Co ciekawe niemal wyłącznie na taki krok decydują się kobiety – na 546 zgłoszone do warszawskiego USC małżeństwa tylko w jednym przypadku polską stronę reprezentował przedstawiciel płci brzydszej. Drugi wniosek wypływający z tej statystyki to ten, że decydujące się na ślub Polki zdecydowanie wolą panów z brytyjskim paszportem (508 małżeństw) aniżeli tych, którzy nie mogą się takowym dokumentem wykazać (37 ślubów). I to by było na tyle „twardych” danych. Niewiele. Czy na podstawie tej garstki informacji można uznać, że tak właśnie wyglądają matrymonialne zachowania Polaków na emigracji?
Prof. Tomasz Szlendak - dyrektor Instytutu Socjologii na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, a przy tym specjalista od socjologii rodziny i relacji damsko – męskich – jest skłonny zaryzykować tezę, że owa szczupła statystyka dość wiernie oddaje istotę rzeczy.
- Na jej podstawie wyraźnie widać jak nasi emigranci wpisują się w ogólne prawidła socjologii – mówi prof. Szlendak. A jakież to prawidła rządzą czymś tak, wydawałoby się, niesterowalnym jak uczucia i zainteresowanie płcią przeciwną? Po pierwsze takie, które mówi, że im liczniejsza jest grupa emigrantów, tym bardziej skłonni są oni do szukania długoterminowych partnerów we własnym gronie, a rzadziej poszukują ich wśród innych nacji. No to liczymy. Wedle ostatnich szacunków na Wyspach Brytyjskich mieszka obecnie ponad 550 tysięcy Polaków. Uwzględniając tych, którzy w ciągu ostatnich 3 lat pracowali tam tymczasowo po czym wrócili do Starego Kraju pewnie trzeba by do tej liczby dodać co najmniej kilkadziesiąt tysięcy osób. Z całej tej masy niespełna 600 znalazło swoją „drugą połówkę” wśród Wyspiarzy lub innych narodowości zamieszkujących Zjednoczone Królestwo. Nawet jeśli – mając na uwadze fragmentaryczność danych zebranych przez warszawski USC – przemnożyć kilka razy tę liczbę, to i tak wynik nie będzie powalający.