– To historia pokolenia Sybiraków, którzy dotarli po wojnie do Anglii, nawiązująca do czasów dawniejszych, Andrzeja Boboli, i do dnia dzisiejszego – mówi autor „Polskiej odysei”. Kompozycji wyrosłej z atmosfery i charakteru polskiego kościoła na rozstajach dwóch dzielnic: Hammersmith i Shepherds Bush. Te mury, okna i niewielki, przylegający do kościoła cmentarz, opowiadają dzieje emigracji niepodległościowej, przypominają ludzi, upamiętniają miejsca, skrywają niezwykłe sanktuarium Matki Bożej Kozielskiej. To jej dedykowana jest jedna z części oratorium.
Kompozycja ta stanowi przedsmak większej formy. W przyszłości zostanie wykonana przez orkiestrę symfoniczną, dzisiaj rozpisana jest na orkiestrę smyczkową, fortepian, gitarę klasyczną i gitarę elektroakustyczną. – Mam bardzo dobrych muzyków, dlatego rozbuduję część instrumentalną, aby mieli więcej satysfakcji – mówi kompozytor. W partiach solowych wystąpią: baryton Marcin Kopeć i Wioletta Gawara, mezzosopran. Trzeci element, niezastąpiony przy tej formie, to chór Coro Del Angelo, który działa na co dzień przy kościele w Devonii. Na skrzypcach zagrają bracia Ćwiżewiczowie, młodzi, utalentowani muzycy, których łączy z tematem oratorium wątek osobisty, bo w Katyniu stracili pradziadka. Ojciec jednego z gitarzystów walczył w armii Andersa pod Monte Cassino. Rodzinę Andrzeja Matuszewskiego dotknęło doświadczenie zesłania, temat ten był zawsze żywy w jego rodzinie. Jest dużo elementów, które wzbogacają kontekst wykonania i powstania tego oratorium.
– „Odyseja” jest odniesieniem do antycznej epopei, to porównanie do niej dziejów polskich zesłańców, ludzi których los na zawsze związał z wygnaniem. To jest szeroko o emigracji, ale też o ludziach stąd, z tego kościoła. Kiedy tutaj przyjechałem i zaczęli opowiadać mi swoje wspomnienia, to po latach uzbierały się one w obraz polskiej epopei, którą powinniśmy utrwalać. I tak dzieje się to teraz za późno, minęły całe lata, kiedy ludzie ci nie chcieli wspominać tamtych chwil, kiedy może nikt się nimi nie interesował, kiedy nie było komu słuchać? – zastanawia się Matuszewski. Swoim oratorium dokłada się do starań o upamiętnienie polskiej odysei – „odysei zapomnianej” jak nazwały los Sybiraków Jagna Wright i Aneta Naszyńska.
– Ja staram się służyć w ten właśnie sposób, muzyką. Poza tym, po prostu rozmawiam na te tematy z dziećmi i młodzieżą. Widzę, że czują głód tych wiadomości, że im tej wiedzy brakuje – mówi Matuszewski.
Pieśń, będącą historią obrazu Matki Bożej Kozielskiej, zaśpiewał kiedyś na mszy świętej, na prośbę stowarzyszenia indian, ludzi którzy w dzieciństwie przeczekali wojnę w Indiach. Pieśń ta wywołała poruszenie, ludzie prosili jej autora o tekst, rozdał przeszło sto kopii. Potem o zgodę na jej śpiewanie wystąpił dziecięcy chór parafii św. Andrzeja Boboli. – Bardzo zainteresowali się historią tego obrazu. Bo on wprawdzie jest w naszym kościele, ale tak naprawdę jego historii nie znają – mówi Andrzej Matuszewski. Podobny los spotyka Andrzeja Bobolę, patrona i opiekuna parafii, któremu dedykowana będzie druga część oratorium. – Poza tym, jestem już w tym kościele organistą ponad dwanaście lat i pisząc taką rzecz, składam podziękowanie ludziom, z którymi się tutaj zżyłem, i z którymi pracuję. Za ten cały wspólny czas – mówi.
Aby został organistą „u Boboli” poprosił go jeszcze ksiądz Ryszard Juszczak, poprzednik księdza Bronisława Gostomskiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej. – Pamiętam pierwszą niedzielę, kiedy się pojawił, w zakrystii był potop, jakiś przeciek w dachu. Pewnie już wtedy zabłysła mu myśl, że tu potrzebny jest remont – wspomina Andrzej Matuszewski. Dzisiaj rzecz zapoczątkowaną przez jednego, kończy jego następca, ksiądz proboszcz Marek Reczek. Zobaczymy więc ten kościół odmłodzonym, gotowym na kolejne oratorium, za kolejne 50 lat.
Więcej informacji o koncercie znajdziesz w
naszym Kalendarium
Elżbieta Sobolewska, Dziennik Polski
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.