Jedyne co w tym kontekście odróżnia różne narodowości to rodzaje popełnianych przestępstw. Są takie, które prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu albo przemocy domowej nie uznają za problem. Często bywa i tak, że gangi pochodzące z różnych krajów specjalizują się w odmiennych rodzajach przestępczej działalności. Niektóre nacje wyjątkowo dobrze radzą sobie z przemytem i oszustwami finansowymi, inne angażują się w prostytucję, handel ludźmi lub kradzieże.
Jednak to co jest odmienne, to właśnie rodzaj popełnianych przestępstw, a nie ich ilość, bo choć ta ostatnia wzrasta w miejscach, w których osiedlają się imigranci, to dzieje się tak, przede wszystkim za sprawą większej liczby ludzi, a nie ich zbrodniczych skłonności. Więcej ludzi – do tego nieznanych przez miejscową policję, bardzo mobilnych, stosunkowo młodych i w większości będących mężczyznami – musi oznaczać większą liczbę popełnianych przestępstw, ale mimo to ich odsetek „na głowę” nie wzrasta.
Nie zmienia to oczywiście tego, że bezwzględny wzrost liczby wykroczeń wynikający z szybkich zmian demograficznych, był (jest?) problemem dla lokalnej policji. Funkcjonariusze – także na łamach prasy – skarżyli się na imigrację i utrudnienia, na które się natykali. To ułatwiało tabloidom podgrzewanie atmosfery i poczucia zagrożenia u czytelników. W raporcie ACPO ważne było to, że pokazał, iż przeciwności, z którymi muszą sobie radzić funkcjonariusze mają zupełnie inne źródło niż chcieliby autorzy „Daily Mail” i chodzi przede wszystkim o biurokrację, która potrzebuje czasu, by dostosować się do nowej rzeczywistości i z opóźnieniem reaguje na zmiany.
Dwie fale imigracji. Przestępczość bez zmian
Identyczne jak ACPO wnioski wyciągnęli Brian Bell, Stephen Machin i Francisco Fazani z London School of Economics oraz University College of London, którzy przygotowali opracowanie pt. „Crime and Immigration: Evidence from Large Immigrants Waves”. Badacze przyjrzeli się dwóm falom emigracji do
Wielkiej Brytanii, które miały miejsce w ostatnich 20 latach, sprawdzili jakie miały skutki dla statystyk przestępczości i porównali je ze sobą oraz z autochtonami. Pierwszą falą imigracji, którą się zajęli był napływ osób szukających azylu pod koniec lat 90-tych i na początku 2000. Drugą, późniejszą o kilka lat, masowa emigracja z Polski i państw bałtyckich.
Grupa „azylantów” składała się przede wszystkim z uchodźców wojennych, którzy uciekali ze swoich krajów i szukali miejsca, w którym mogliby się osiedlić. Somalijczycy, Sudańczycy, Afgańczycy, Bośniacy, a także Irakijczycy wyjątkowo często na miejsce, w którym mieli starać się o azyl, wybierali właśnie Wielką Brytanię. Przybysze byli statystycznie młodsi niż brytyjskie społeczeństwo.
Większość z nich stanowili mężczyźni, ale częstym zjawiskiem była też emigracja całych rodzin, które uciekały z ogarniętych wojną miejsc. Jednocześnie – bardzo mocno wskazują na to autorzy opracowania, którzy podkreślają silną korelację pomiędzy biedą i przestępczością – była to grupa, która początkowo borykała się z dużymi problemami finansowymi, ponieważ jej członkowie w pierwszym okresie nie mogli legalnie pracować, a otrzymywana przez nich pomoc była stosunkowo niewielka.
Mimo to po dokładnym przeanalizowaniu danych okazało się, że w miejscach, gdzie osiedlali się azylanci można zauważyć jedynie niewielki wzrost przestępczości i to jedynie związanej z własnością. W wypadku przestępstw z użyciem przemocy nic się nie zmieniało. Imigranci z tej grupy byli tak samo skłonni do ich popełniania jak miejscowi. Wyniki badań zespołu podważyły bardzo silny stereotyp, który wiąże tę grupę z agresywnymi zachowaniami i skłonnością do popełniania przestępstw.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.