Brytyjskie drogi są najeżone fotoradarami. W miastach, miasteczkach i na prowincji jest obecnie około 6 tysięcy urządzeń rejestrujących kierowców, którzy nie respektują limitów prędkości. Oprócz wątpliwego wpływu na poprawę bezpieczeństwa na drogach, kamery są stałym elementem budżetu państwa.
Tak jak wszędzie i wśród fotoradarów istnieje czołówka generująca największe zyski. Spośród 6 tysięcy urządzeń, 10 najbardziej efektywnych ustawionych w miejscach, gdzie kierowcy lubią „depnąć”, dokumentuje łamanie przepisów kosztujące kierowców 3 miliony funtów rocznie.
Miejscem gdzie prawdopodobieństwo bycia sfotografowanym jest największe, jest
droga długości 12 mil w Brighton ciągnąca się wzdłuż malowniczego wybrzeża kurortu. 11 kamer na tym odcinku to dość gęsta pajęczyna znana i niezbyt lubiana przez lokalnych zmotoryzowanych. W ciągu trzech ostatnich lat te kamery złapały ponad 18 tysięcy kierowców.
Dobre i złe kamery
Miejscem, gdzie zmotoryzowani powinni najbardziej uważać jest
odcinek A1(M) pomiędzy zjazdem 4 i 3 na pasie prowadzącym w kierunku południowym do Londynu. Odcinek w hrabstwie Hertfordshire to najbardziej dochodowa speed camera w Wielkiej Brytanii rejestrująca miesięcznie blisko 800 przypadków przekraczania prędkości i generująca rocznie około pół miliona funtów kar. Na podium znajduje się jeszcze fotoradar z Portsmouth (A3 Anglesea Road) i na zachodniolondyńskiej Western Avenue (A40).
Nie wszystkie brytyjskie kamery są zapracowane i przynoszą zyski. W ciągu ostatnich trzech lat speed camera na drodze A348 w Ferndown w Dorset nie zarejestrowała ani jednego kierowcy.
Pozostałe najbardziej dochodowe fotoradary:
Manchester M60 zjazd 25
Hull A116
Great Barr A34
Obwodnica Tonsbridge A21
Lea A40
Colsterworth A1
Elkesley A1
Jakub Morawski, Świat Finansów