Kiedy wszystko wyszło na jaw, Brytyjczyk tłumaczył się, że nie miał dość dużo czas i dlatego zamiast doręczać przesyłki, wolał je gromadzić w swoim domu w Paington, w hrabstwie Devon. Proceder trwał aż trzy lata, można więc sobie wyobrazić jak wiele czasu brakowało 44-latkowi – czytamy w „Daily Mail”.
W domu Paula Willicotta znaleziono 67 worków pocztowych pełnych listów, paczek i pocztówek. Kolejne 6 worków okryto w bagażniku samochodu. 44-letni mężczyzna pracował dla Royal Mail przez trzy lata w niepełnym wymiarze godzin. Jego dzień pracy trwał 4 godziny, mężczyzna twierdził, że to było zbyt mało czasu, aby zdążyć z doręczeniem wszystkich przesyłek. W końcu został zwolniony z pracy. Kiedy nabrano podejrzeń co do jego jakości pracy, tłumaczył, że planował doręczyć chowane przesyłki, ale jakoś nigdy nie mógł się za to zabrać.
Mężczyzna wpadł, kiedy przypadkowy świadek zauważył stosy worków w garażu. Sprawa znalazła swój finał w sądzie. Policjanci dokładnie policzyli znalezione przesyłki. W domu Willicotta było ponad 30 tysięcy listów, wiele świątecznych kartek, przesyłek z wynikami badań medycznych, podań o pracę.
44-latek przyznał się do zarzutu celowego nie dostarczenie przesyłek pocztowych w okresie od października 2008 do czerwca tego roku. Sędzia skierował go do odpracowania 280 godzin prac społecznych.
– Ludzie mają prawo oczekiwać, że ich listy, paczki czy kartki zostaną doręczone w odpowiednim czasie. W tym przypadku mamy do czynienia z dość dużą ilością przesyłek, które ukrywany przez długi okres czasu – mówił sędzi David Thompson.
Łagodna kara była być może spowodowana tym, że sędzia uwierzył w zapewnienia oskarżonego. Były listonosz przekonywał, że wiele razy zamierzał poinformować swoich przełożonych o zalegających przesyłkach. Tłumaczył to tym, że jego rewir był bardzo duży. Obecnie na jego miejscu pracuje dwóch ludzi i mają do dyspozycji furgonetkę.
Co jednak ciekawe, gdy policja znalazła w domu mężczyzny pierwszą partię przesyłek, ten nie przyznawał się do niczego. Twierdził, że nie ma pojęcia skąd w jego domu znalazły się takie worki. W końcu się przyznał, jednak przez cały czas ukrywał proceder przed żoną i dziećmi. Policjanci zapewnili, że żaden z listów i żadna z paczek nie została otwarta.
Były listonosz, obecnie bezrobotny, musi też zapłacić 1700 funtów na rzecz Royal Mail. To połowa kosztów ponownego wysłania schowanych przez niego przesyłek. Wygląda więc na to, że wiele tysięcy osób w UK wkrótce otrzyma zaległe listy, kartki i paczki.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk