W zbiorowym rytuale uczestniczą zarówno ludzie głęboko wierzący, jak też ci, którzy z rzadka (lub wcale) zaglądają do kościoła, a jedynym znanym im świętym jest święty Mikołaj. A emigranci? Wydaje się jakby zostali trochę z boku. Dla wielu z nich dystans dzielący Zjednoczone Królestwo od Starego Kraju jest tego dnia nie do przebycia. O ile przed Bożym Narodzeniem tysiące Polaków z wraca Wysp Brytyjskich nad Odrę i Wisłę, to przed 1 listopada trudno ich w takiej liczbie zauważyć na krajowych lotniskach. Owszem, tradycja jest tradycją, ale dla krótkiej chwili na cmentarzu często szkoda po prostu czasu i pieniędzy. Gdyby rzecz działa się sto lat temu emigrantom pozostałoby tylko zacisnąć zęby, ewentualnie odmówić po cichu modlitwę i zapomnieć o sprawie. Dzisiaj, w dobie internetu, mogą jednak kultywować swą pamięć o pozostawionych w Polsce grobach bliskich nie ruszając się z Glasgow, Londynu, czy Cork. Podobnie jak na kupno lotniczego biletu, tak i na internetowe zlecenie posprzątania grobu, czy nawet postawienie e-nagrobka zostało im jeszcze trochę czasu. Pytanie tylko, czy są w ogóle tym zainteresowani?
Cmentarz on line
Internetowe cmentarze już dawno przestały być w Polsce nowością. Dla wielu osób wciąż jeszcze pewnie stanowią fanaberię, ale faktem jest, że tysiące rodaków doczekało się już e-nagrobków, które postawili im ich bliscy, przyjaciele, czy wielbiciele. Znajdziemy na nich nazwiska znane nam z pierwszych stron gazet (starczy zajrzeć na takie portale jak www.miejscapamieci.pl, www.nekropolia.pl, czy www.e-cmentarz.pl , by spotkać wirtualne mogiły zmarłych w tym roku Andrzeja Leppera, Ireny Kwiatkowskiej, Macieja Zembatego, czy Małgorzaty Dydek), ale też takie, które należały do zwykłych, nikomu nie znanych „szaraków”. Na internetowych cmentarzach można im zapalić e-świeczkę, złożyć na grobie bukiet świeżych e-kwiatów, a także dodać swój wpis do zeszytu wspomnień. Na niektórych portalach odwiedzający mogiły mają do wyboru różne kategorie cmentarzy (od katolickiego przez protestancki i prawosławny po ateistyczny, żydowski i muzułmański). Ba, mogą sobie nawet wybrać rodzaj pogody przy której będą spacerować alejkami tej wirtualnej nekropolii. Komu nie pasuje słoneczna aura może ją jednym kliknięciem myszki zamienić w burzę z piorunami, ponurą (iście listopadową) słotę lub prószący śnieg. Zapyta ktoś: i po to wszystko?
- Ponieważ raz w roku mogę odwiedzać realny cmentarz z grobem rodzinnym, dlatego założyłem grób wirtualny, gdzie jestem co dzień – tłumaczy jeden z internautów na cmentarnym forum.
Grób po liftingu
Nie sposób określić ilu spośród odwiedzających e-cmentarze to rzuceni poza granice Polski emigranci. Można się jedynie domyślać, że niemożność osobistego stawienia się przy grobach bliskich może skłaniać do szukania „alternatywnych” rozwiązań. Bardziej widoczni są ci, którzy po „staroświecku” postanowili w „realu” zapalić znicz, ale dokonując tego… cudzymi rękoma. W internecie aż roi się od ofert firm, proponujących opiekę nad grobami (ich reklamy bez problemu znaleźć można również na emigracyjnych forach). Starczy zadzwonić lub wysłać maila ze wskazaniem grobu i zakresu opieki, no i rzecz jasna zapłacić za tą usługę. Ile to kosztuje? Stawki w większości firm są mniej więcej podobne. Na jednorazowe posprzątanie grobu (w zależności do jego rozmiarów) trzeba wydać od 35 do 65 złotych, jego posprzątanie i umycie to wydatek rzędu 50 – 140 złotych, natomiast samo zapalenie znicza – 35 złotych. Za kilkaset złotych można kupić cały pakiet usług (obejmujący kilka lub nawet kilkanaście odwiedzin rocznie). Na dowód, że wszystko zostało wykonane zgodnie z życzeniem klienta na skrzynkę mailową można dostać fotografie pokazujące grób po takim liftingu. Wydaje się jakby pomysł został wręcz stworzony z myślą o emigrantach. A jak faktycznie jest? Postanowiliśmy to sprawdzić. Marek Zmysłowski, prezes firmy Mementis (na swej stronie internetowej reklamuje się jako największa tego typu firma w Polsce) nie ukrywa, że swą ofertę w dużej mierze kieruje właśnie do osób przebywających poza Starym Krajem. - Chyba nie przesadzę jak powiem, że mieszkający na zachodzie Polacy stanowią 80 procent naszych klientów – ocenia Zmysłowski, ale od razu dodaje - Takie proporcje wynikają z naszej strategii marketingowej. Nawiązaliśmy współpracę ze stowarzyszeniami polonijnymi oraz z portalami, z których korzystają przebywający poza krajem Polacy. Dzięki temu jesteśmy widoczni dla naszych klientów. To są ludzie dysponujący nieco większym budżetem, więc często zamawiają od razu całoroczną opiekę nad grobem i na 1 listopada nie muszą już szukać kogoś, kto by posprzątał mogiły ich bliskich – mówi Zmysłowski.