Świadczą o tym m.in. wyniki przeprowadzonego w październiku br. przez brytyjski instytut ComRes sondażu opinii publicznej, z których wynika, że idea suwerenności Szkocji ma coraz więcej zwolenników w całym Zjednoczonym Królestwie i po raz pierwszy przerosła liczbę zwolenników utrzymania unii z Anglią, Walią i Irlandią Północną. Przeciwko utrzymaniu unii opowiada się 49 proc. Szkotów i 39 proc. Anglików. Za utrzymaniem dotychczasowego stanu jest 37 proc. Szkotów i 38 proc. Anglików.
W wywiadzie dla BBC pierwszy minister autonomicznego rządu Szkocji Alex Salmond wyraził przekonanie, że wynik referendum będzie po myśli jego nacjonalistycznej partii SNP (Scottish National Party), która w wyborach z maja ub.r. uzyskała większość i rządzi samodzielnie. Szkoci będą mogli wypowiedzieć się za pełną odrębnością bądź za pozostaniem częścią Zjednoczonego Królestwa przy jednoczesnym zwiększeniu prerogatyw w polityce fiskalnej i wydatków. - Serce i głowa mówią mi, że Szkocja stanie się suwerennym państwem w ramach Unii Europejskiej, a jej stosunki z innymi częściami składowymi Zjednoczonego Królestwa będą oparte na przyjaznej współpracy – podkreślił. Referendum mogłoby się odbyć pod koniec drugiej połowy obecnej kadencji szkockiego parlamentu, która upływa w 2015 r.
Według Salmonda, niepodległa Szkocja miałaby własne siły zbrojne, ale nadal jej walutą byłby funt szterling – do czasu, aż obywatele zadecydowaliby o wprowadzeniu euro. Głową państwa, co już wcześniej zapowiadał minister, byłaby Elżbieta II. Obecnie Szkocja, mimo że ma szeroki zakres autonomii wewnętrznej, nie może prowadzić własnej polityki zagranicznej ani obronnej. Musi podporządkowywać się Londynowi w sprawie wysokości świadczeń socjalnych, ale może częściowo zmieniać stawki podatkowe.
W niedzielę 23 października zainaugurowano oficjalną kampanię na rzecz niepodległości Szkocji.
kk, MojaWyspa.co.uk