No to jesteśmy mniej więcej w połowie naszego safari. O zmęczeniu nie może być mowy, ale głód zapewne zaczyna już doskwierać. Nie martwcie się, nie będę was zachęcał, abyście udali się do jałowej restauracji serwującej jacket potato wypchanym sprasowanym tuńczykiem, za to zaproponuję grilla, którego własnoręcznie będziecie mogli rozpalić. Coraz mniej jest miejsc na wolnym powietrzu, częściowo wśród drzew, w których legalnie można rozniecić ogień. W Blair Drummond jest to możliwe, a do tego do dyspozycji mamy ławeczki, stoły, a nawet kilka murowanych palenisk. Czy to nie jest przy okazji doskonały pretekst, aby zakończyć tegoroczny sezon grillowy?
Najedzeni ruszamy dalej. Tym razem udajemy się trochę popływać. Na szczęście nie bezpośrednio, turystyczną żabką wśród krokodyli, a małymi łódkami, którymi podpłyniemy do wyspy, na której beztrosko żyją sobie trzy szympansy, spokrewnione zresztą – mama z synem i córką. Podczas tej wizyty przyglądałem się bacznie, na zmianę, rozbrykanym zwierzakom i turystom takim ja i zastanawiałem się, kto robił głupsze miny, szympansy, czy my, próbujący za wszelką cenę zwrócić ich uwagę i sprowokować, żeby zrobiły coś śmiesznego. Jednocześnie towarzyszyło mi wrażenie, że to my robimy z siebie małpy przewieszając się przez burtę łajby i pstrykając fotki w ilościach niezliczonych.
A to jeszcze nie koniec niespodzianek. Niestety w dość szybkim tempie zapełnia się tekstem moja „Wyspa Skarbów”. Pozwólcie więc, że na zakończenie wymienię pozostałe atrakcje: farma małych zwierząt, świat lemurów, drewniany fort, statek piratów, pontonowa zjeżdżalnia, rowery wodne. No i najważniejsza informacja na zakończenie, Blair Drummond jest czynny od marca do 30 października. Nie pozostaje wam nic innego jak wejść na
oficjalną stronę i bezzwłocznie zaplanować wyprawę.
Adam Kurp, Magazyn Emigrant
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.