Osiem milionów kierowców na Wyspach używa podczas podróży samochodem GPS-a. Niestety połowa z nich nigdy nie aktualizowała cyfrowych map, a jeden na dziesięciu nie zdaje sobie w ogóle sprawy, że trzeba to robić – podaje portal express.co.uk
I dlatego zamiast prosto do celu, kierowcy często pokonują niepotrzebne objazdy lub wjeżdżają w ślepe uliczki. Jednym z bardziej skrajnych przypadków takiej jazdy jest przykład Roberta Jonesa, o którym
pisaliśmy w marcu tego roku . Mężczyzna nie oponował i jechał według wytycznych swojego GPS-a polną drogą, która stawała się coraz węższa. Nie zaniepokoiło go to jednak. Zatrzymał się dopiero na siatce zabezpieczającej przed 100-metrowym urwiskiem. Akcja ratownicza trwała aż dziewięć godzin, a mężczyzna później odpowiadał przed sądem za nieostrożną jazdę. Przypadek Jonesa należy do jednych z bardziej niebezpiecznych, ale podobnych jest całe mnóstwo. Choćby podróż amerykańskiej turystki, która chciała zwiedzić zamek Windsor, lecz wylądowała 130 mil od celu podróży – w pubie o identycznie brzmiącej nazwie jak królewski dwór.
- Kierowcy muszą aktualizować swoje mapy satelitarne, aby uniknąć podobnych przypadków – wyjaśnia Marcus Thielking z firmy Skobbler, która przeprowadziła badanie wśród brytyjskich kierowców. - Układ dróg ulega ciągłym zmianom – przybywa ulic jednokierunkowych, niektóre są remontowane i nie ma przez nie przejazdu, dlatego aby szybko dojechać do celu, trzeba poświęcić kilka chwil na ściągnięcie nowych plików do swojego GPS-a – wyjaśnia.
kk, MojaWyspa.co.uk