Ograniczyć napływ imigrantów chce David Cameron, a jeszcze dalej poszedł przed wyborami holenderski minister spraw socjalnych Henk Kamp. Publicznie nawoływał do deportacji wszystkich bezrobotnych imigrantów o ile pobierają zasiłek dłużej niż trzy miesiące. Pojawiły się również postulaty, by deportowanym cudzoziemcom (czytaj: głównie Polakom) uniemożliwić powtórny przyjazd do „kraju tulipanów”, a sam zasiłek przyznawać wyłącznie osobom mówiącym po holendersku. W dobie przedwyborczej gorączki temat natychmiast podchwycili zgodnie liderzy zarówno współrządzącej chadecji, jak też opozycyjnej lewicy, a oliwy do ognia dolały holenderskie media wyciągając przybyszom znad Wisły wszystkie ich narodowe przywary z zamiłowaniem do mocnych trunków i niechęcią do porządku na czele. Czyżby zatem Polak miała się stać w Niderlandach, Anglii, Szkocji, czy Irlandii persona no grata? Jeśli tak, to niechaj będzie cios za cios! W imię prawa do rewanżu rozpoczynamy zatem Wisłą i Odrą wielkie poszukiwanie zakamuflowanej opcji wyspiarskiej! Zawstydźmy „synów Albionu” pokazując ilu Szkotów, Anglików, Dublinów, czy Blairów mieszka pod polskim niebem. Nie odpuścimy też Holendrom, Niemcom, Szwedom, Hiszpanom i innym nacjom. Ale spokojnie, nie będziemy podążać tropem holenderskich polityków i podobnych im radykałów. Pokażemy im, że nawet Szkot, czy Holender może być Polakiem. Trzeba tylko potrafić z „jajem” podejść do tematu. Im radzimy zrobić to samo! W ten sposób będą zdrowsi, bo przecież śmiech to zdrowie.
Polskim zagłębiem Szkotów jest Podbeskidzie. W samym tylko Bielsku Białej i jego najbliższej okolicy mieszka ich blisko 20. Kolejnych 16 odnaleźliśmy w pobliskich Wadowicach. Sporadycznie Szkotów można również spotkać w Brzegu, Opocznie, Włoszczowej, Nysie, Warszawie i Oświęcimiu. My na ich trop wpadliśmy dzięki internetowemu serwisowi www.moikrewni.pl. Działająca w ramach tej strony wirtualna mapa nazwisk pozwala dokładnie sprawdzić ilu posiadaczy danego nazwiska zamieszkuje Polskę i w których jej częściach należy ich szukać. Dzięki temu zmyślnemu mechanizmowi jednym naciśnięciem klawisza „enter” ustalamy, że w Starym Kraju przebywa 10 Anglików. Po trzech w Warszawie i Łodzi, po dwóch w Kutnie i Sławnie. W porównaniu do ponad 13 tysięcy Niemców, blisko 8600 Szwedów, 1220 Francuzów, czy „zaledwie” przeszło 200 Holendrów, czy to niewiele, ale powiedzmy sobie szczerze – tamci mają bliżej.
Po tak obiecującym początku „polowania” idziemy za ciosem i bierzemy na cel słynnych artystów, polityków, wojskowych i sportowców z etykietką „made in UK”, a nawet wyspiarskie metropolie. Tutaj już nie jest tak łatwo. Londynów, Edynburgów, Tamizy, ani też nikogo o nazwisku Glasgow nad Wisła i Odrą nie stwierdziliśmy. Brak również u nas Churchilla, Lennona, Linekera, Szekspira, Tolkiena, Dickensa, Hitchocka, Darwina, Beckhama, ale już kilku Dublinów namierzyliśmy w Łodzi, Legnicy i Kłodzku.
Mocną reprezentację nad Wisła i Odrą posiadają Normanowie, których „polska” drużyna liczy blisko 200 osób (niemal połowa z nich mieszka w Gostyniu w Wielkopolsce). W znacznie mniejszej ilości, ale jednak występują też przedstawiciele brytyjskich rodzin królewskich – naliczyliśmy się 9 Tudorów (głównie w Gorzowie Wielkopolskim), 3 Yorków i tylu samo Stuartów (ci piersi zamieszkują w Ełku i Kłobucku pod Częstochową, ci drudzy natomiast wybrali Mazowsze), 2 Lancasterów (Katowice i Lublin). Towarzystwa dotrzymać im może dwóch Lordów, którzy znaleźli swój własny kąt we Wrocławiu i Dąbrowie Górniczej. Prawdziwą „perełką” jest Lancelot, który pojawił się nam w podkarpackich Ropczycach. Gwoli dziennikarskiej rzetelności trzeba natomiast dodać, że z obecnie panującej rodziny Windsorów nie znaleźliśmy nikogo. Liczymy jednak, że w dobie Europy bez barier któryś z członków tej zacnej familii skusi się i jednak zamieszka w Lechistanie.