Czwórka przyjaciół w wieku 23 lat przez kilka miesięcy razem pracowała w Chelmsford, w hrabstwie Essex. Po zakończeniu kontraktu Polacy postanowili wybrać się w długą wędrówkę po Wyspach, która jednocześnie miała być ich sposobem na spędzenie wakacji – czytamy w portalu news.scotsman.com.
Pierwszy z członków ekipy przyjechał na Wyspy z Puław w kwietniu tego roku i zaczął pracować w pralni. Jego przyjaciele dojechali w maju. To wtedy pojawił się pomysł wędrówki po Wyspach. Idea była prosta: będą szli przed siebie, tak po prostu.
Prosto przed siebie
Ostatecznie ich przygoda trwała 39 dni. – To była świetna przygoda, przeszliśmy łącznie blisko 800 kilometrów. Było mnóstwo zabawy, ale były też oczywiście cięższe chwile, bo jednak taka wędrówka potrafi być męcząca. Spaliśmy w namiocie, co wieczór szukając dobrego miejsca na rozbicie obozu – mówi jeden z Polaków.
Wędrowcy głównie zatrzymywali się na noc w parkach, tak radziła im policja. Ich zdaniem rozbicie namiotu w parku było dla nich dość bezpiecznym rozwiązaniem. – W ciągu dnia szliśmy dalej. Staraliśmy się nie chodzić głównymi drogami, woleliśmy wędrówkę przez wsie i małe miasteczka czy góry. Bardzo nam to odpowiadało. Nie mieliśmy żadnych większych problemów. Czasem brakowało nam wody, nie było skąd jej wziąć. Czasami też dokuczała nam pogoda, zdarzał się dość porywisty wiatr nocą, w górach – dodaje uczestnik wyprawy.
O tym, że wędrówka nie była łatwa i prosta świadczy fakt, że początkowo ekipę stanowiło siedem osób. Ale trzech członków wyprawy zrezygnowało w połowie trasy. Do celu doszło czterech Polaków. – Mieliśmy dość dużo rzeczy ze sobą. Plecaki były bardzo ciężkie.
Bez dachu nad głową
W końcu czterech najsilniejszych uczestników wędrówki dotarło do Edynburga. Rozbili namiot. Po kilku dniach w pobliżu obóz rozbili Kanadyjczycy. Pewnego dnia Polacy wybrali się na zakupy do Tesco. Kiedy wrócili po 1,5 godziny, okazało się, ze ich namiot i dobytek zniknął. Kradzież zgłosili na policji, ale nie udało się odnaleźć sprawców. - Co prawda miejsce, gdzie rozbiliśmy namiot było objęte zakazem rozbijania obozowiska, ale nie mieliśmy w związku z tym żadnych problemów – wyjaśnia jeden z wędrowników.
Po kradzieży namiotu cała czwórka musiała przez dwie noce spać pod gołym niebem. W końcu spotkali Polaka, który pomógł im znaleźć dach nad głową. Mimo niezbyt miłego incydentu, cała czwórka zdecydowała się zostać w Edynburgu na dłużej. Jeden z Polaków już pracuje, reszta nadal szuka zatrudnienia.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk