Szkołę założyło sześć osób, skąd i kiedy zrodził się taki pomysł?
Bożena Kołodyńska: Pomysł nie zrodził się ot tak w jednej chwili. Pracując kilka lat w jedynej w rejonie Croydon szkole, trudno było nie zauważyć, jak wiele dzieci odchodzi zawiedzionych brakiem miejsca dla nich. Szkoła, która powstała w okresie powojennym,mogła pomieścić określoną liczbę dzieci i na tamte czasy doskonale się sprawdzała. Po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej w 2004 exodus rodaków z kraju przybrał nieprzewidziane zupełnie rozmiary. Lawina młodych ludzi ruszyła do Europy w poszukiwaniu lepszego bytu, nowych wrażeń i korzystniejszych szans życiowych. Większa cześć zawitała na Wyspy Brytyjskie, do Anglii , do Londynu, wreszcie - do Croydon. Co za tym idzie - wzrastać zaczęła liczba dzieci chętnych do nauki ojczystego języka. Wprawdzie na terenie Londynu powstały nowe szkoły, ale jest ich ciągle za mało w stosunku do potrzeb i są usytuowane dość daleko od naszej okolicy. Widząc, jakie są potrzeby w naszym rejonie - postanowiłyśmy spróbować swych sił, by wyjść naprzeciw oczekiwaniom rodziców dzieci, które chcą poznawać język, kulturę i tradycje naszego kraju.
Angelika Garczyńska: Pomysł założenia nowej szkoły zrodził się wśród sześciu nauczycielek: Grażyny Smith, Bożeny Kołodyńskiej, Eli Siołkowskiej, Ireny Kukuły, Marty Zubrzyckiej i Angeliki Garczyńskiej. Wszystkie widziałyśmy nie tylko brak miejsca dla nowych uczniów w istniejącej szkole, ale również chciałyśmy zmienić sposób pracy z dziećmi, wprowadzić poprawki do programu nauczania, który wciąż nie jest do przystosowany do nauki dzieci w Anglii. Nasza wizja szkoły przyjaznej dziecku nie zawsze pokrywała się z wizja szkoły, w której pracowałyśmy. Doszłyśmy do wniosku, że skoro istnieje naturalna potrzeba utworzenia nowej szkoły, to my chcemy to zrobić i dokładnie wiemy, jak nasza placówka ma wyglądać i kto jest w niej najważniejszy. Dziecko – oczywiście.
Irena Kukuła: Nawet nie o to chodzi, że wpadłyśmy na taki pomysł. Po prostu wyszłyśmy naprzeciw oczekiwaniom rodziców, którzy pragnęli dla swoich dzieci nie tylko opieki na kilka sobotnich godzin, ale szkoły z prawdziwego zdarzenia. Z przestronnymi klasami, gdzie można realizować program nauczania, przeprowadzać zabawy śródlekcyjne no i w której to rozwijać może się zarówno uczeń, jak i nauczyciel. Chcemy, aby była to szkoła świadomych rodziców, wierzących że każde dziecko może odnieść sukces, jeśli dostanie na to odpowiednia szanse. W tym przypadku sukcesem dla wszystkich będzie zakorzenienie się w polskości, w jej języku i historii.
Ile czasu zajęło przygotowanie wszystkich formalności związanych z otwarciem placówki?
Bożena Kołodyńska: Przygotowania związane z otwarciem szkoły rozpoczęłyśmy w październiku ubiegłego roku. Były to małe kroki do przodu. W szczególności chodziło o zorientowanie się, jak, gdzie i co należy załatwiać w związku z realizacja naszego projektu. Przede wszystkim lokalizacja. Już wtedy trzeba było zredagować listy, które wysłałyśmy do dyrekcji okolicznych szkół angielskich, z pytaniem o możliwość wynajęcia klas w soboty. Długo czekałyśmy na odpowiedź.
Z czterech szkół, które odpowiedziały na nasze pytanie wybrałyśmy oczywiście tę, która oferowała najkorzystniejsze warunki najmu, jak również znakomite wręcz warunki do nauki. To, co zaproponowała nam dyrekcja szkoły - przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. Mamy np. do dyspozycji przestronne klasy wyposażone zgodnie z najwyższymi standardami szkoły angielskiej, salę konferencyjną, klasę multimedialną z 17 komputerami i łączem internetowym, obszerny hol szkoły z wygodnym miejscem na spożycie śniadania, odrębne place zabaw dla dzieci starszych i młodszych, parking na terenie szkoły oraz bus szkolny dla 17 osób (do dyspozycji np. podczas wyjazdów do POSK-u na przedstawienia teatralne, konkursy, na lekcje w terenie itp.) Naszym zdaniem- warunki są naprawdę świetne.
Angelika Garczyńska: Muszę w tym miejscu podkreślić, że bardzo ważną role w poszukiwaniu angielskiej szkoły odegrał profesjonalnie napisany list, który zredagowała Grażyna Smith, i który pokazał nas od początku w bardzo dobrym świetle.
Irena Kukuła: Nie można też pominąć roli Angeliki, która jest takim motorem całej inicjatywy. Ona trzyma rękę na pulsie, mobilizuje nas, pilnuje terminów, spotkań i dat. Na pewno też ma doświadczenie w otwieraniu tego typu placówek na terenie Wielkiej Brytanii, gdyż jakiś czas temu próbowała swoich sil podczas zakładania polskiego przedszkola.