Na fotografii widać wyraźnie, jak duże płomienie ogarnęły budynek, w którym znajdowało się mieszkanie 32-letniej Polki. Widać też sylwetkę kobiety, która spada z wysokości wprost na ludzi próbujących ją złapać. Jedną z tych osób był funkcjonariusz londyńskiej policji, wokół stali też znajomi kobiety – czytamy w serwisie www.telegraph.co.uk.
Monika Kończyk przyjechała na Wyspy w marcu tego roku. Mieszkała w Londynie i tam pracowała. Kilka dni temu w jej rejonie zamieszkania zaczęły się rozruchy. Kobieta zaczęła obawiać się o swoje bezpieczeństwo. Zwierzyła się swojej siostrze Beacie, opowiadała jej o swoim strachu o zdrowie i życie. Jej oczekiwania niestety się spełniły. Polka mieszkała na piętrze domu znajdującego się w bliskiej odległości od magazynu meblarskiego Reeves w dzielnicy Croydon w Londynie. To właśnie tam pojawił się ogień za sprawą uczestników rozruchów.
Pani Monika była jedną z czterech osób, które sparaliżowane strachem musiały zdecydować się na skok z okna, aby uniknąć śmierci w płomieniach. Polka wynajmowała tam mieszkanie raptem od miesiąca. Bała się skoczyć, nie chciała też zostawiać w mieszkaniu całego swojego dobytku. Mieszkająca również w Londynie siostra przekonała ją jednak do skoku. Na dole czekali policjanci, strażacy. W końcu kobieta skoczyła.
- Od tego czasu Monika nadal jest w szoku. Zdaje sobie sprawę, że ledwo co uniknęła śmierci – mówi jej siostra Beata, która opiekuje się 32-latką. – Przyjechała na Wyspy raptem kilka miesięcy temu i z pewnością nikt nie sądził, że spotka ją coś takiego. Obie sądziłyśmy, że to cywilizowany i bezpieczny kraj.
Pani Monika pochodzi z miejscowości Koronowo. W marcu pojawiła się w UK, gdzie od pięciu lat mieszka i pracuje jest siostra. Obie panie pracują w Croydon's Whitgift Centre.
- Monika nadal mocno przeżywa cała sytuację. Rozważamy wizytę u psychologa, ponieważ to wszystko może się skończyć depresją. Od tego czasu niewiele mówi, nie jest w pełni sobą. Udało jej się uniknąć śmierci, ale skakanie w płomieniach z własnego mieszkania to dość traumatyczne przeżycie – mówi Aleksandra Robak, przyjaciółka kobiety.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk