Trzy lata naprzód, nowe pokolenie Polek wydaje się dużo bardziej przebojowe, asertywne, stanowi coraz poważniejszą konkurencję na rynku pracy, a zamiast przybrudzonych adidasów i spranych dżinsów nosi szpilki i garsonki Armaniego. Z dawnymi Polkami, które harowały, często nielegalnie, za 2.5 funta na godzinę, łączy je tylko jedno – pracują równie ciężko.
Koniec taniej, polskiej siły roboczej?
Od kiedy w 2004 roku Wielka Brytania otworzyła swoje granice dla pracowników z nowych krajów Unii, słowo „ Polak” kojarzyło się Brytyjczykom przede wszystkim z tanią, rzetelną siłą roboczą, uwielbianą za pomoc w walce z inflacją, (lecz niekoniecznie za zaniżanie stawek w pracy). Polacy stali się najbardziej pożądani na brytyjskim rynku w zawodach wymagających pracy fizycznej. Pojawiały się nawet nianie, które choć pochodziły z Litwy, przedstawiały się jako Polki, bo tak było im łatwiej znaleźć zatrudnienie.
Polscy imigranci nowego pokolenia to jednak nie tylko hydraulicy, budowlańcy, nianie czy sprzątaczki – Polacy pracują już w niemal każdej dziedzinie – od mediów po sztukę i modę, od banków inwestycyjnych po marketing. Sprzątają biura w londyńskim City, ale również nimi zarządzają. Budują domy, ale również kupuję je i sprzedają. Jak inne narodowości, które masowo zjechały do Wielkiej Brytanii, ich imigracja tutaj związana jest z marzeniami o karierze, popularności, spełnieniu. Przyjeżdżają tutaj zdając sobie sprawę z ciężkiej pracy, jaka ich czeka, ale mimo wszystko pełni determinacji. I jak nigdy wcześniej, coraz częściej są to kobiety.
Zazwyczaj nieprzychylny imigrantom The Daily Mail doniósł w ubiegłym tygodniu, że liczba zagranicznych pracowników w Wielkiej Brytanii, z 334 tys. zwiększyła się aż do 4 milionów, co oznacza, że 3 na 4 stanowiska pracy na Wyspach zajmowane są przez osoby pochodzące z zagranicy. Polki, które zajmują coraz wyższe pozycje w zawodach niezwiązanych z pracą fizyczną, przyczyniły się z pewnością do tej zmiany.
Brytyjscy mężczyźni coraz częściej konkurują z kobietami o wysokie stanowiska pracy, i choć Brytyjki od lat walczą z przebiciem przysłowiowego „glass ceiling” i równe zarobki, są płcią, której siła nieustannie wzrasta. Polki na Wyspach coraz częściej adoptują podobną do Brytyjek postawę wobec życia, a przede wszystkim kariery.
Szczęścia się nie ma, szczęście się tworzy
Jedną z Polek, które odniosły wielki sukces w Wielkiej Brytanii, pracując równocześnie nad wizerunkiem polskich profesjonalistów jest znana już wielu Polakom Roksana Ciurysek.
„ Szczęścia się nie ma, szczęście się tworzy”, powiedziała Roksana w wywiadzie dla Cooltury parę lat temu.
Roksana jest współzałożycielką i prezesem Polish City Club, organizacją networkingową zrzeszającą Polaków, którzy odnieśli sukces zawodowy w Wielkiej Brytanii. Na co dzień Roksana pracuje w hedge-fund sales w londyńskim City. Ambitna Polka mówi biegle w języku polskim, angielskim, rosyjskim i hiszpańskim. Obecnie uczy się również francuskiego i włoskiego. Wzięła również roczną przerwę, aby zrobić kurs z fotografii w Vancouver, po czym wystawiała swoje zdjęcia w tamtejszych galeriach i w Londynie.
Ciurysek wychowała się w dwupokojowym mieszkaniu w blokach pod Gdynią wraz z bratem i rodzicami, teraz jednak mieszka w apartamencie przy Regent’s Canal, w londyńskiej „Małej Wenecji” – miejscu z marzeń dla wielu Londyńczyków. Na pytanie jak udało jej się osiągnąć tak wielki sukces w młodym wieku, Roksana odpowiada skromnie: - Nie ja pierwsza i nie ja ostatnia. Tak naprawdę nie czuję, że osiągnęłam końcowy cel, cały czas się uczę i jeszcze wiele przede mną. Łut szczęścia na pewno pomaga, ale tak naprawdę należy sobie tworzyć to szczęście, a najlepiej tysiące okazji do szczęścia – tłumaczy Roksana. -Przyjeżdżając tutaj nie znałam nikogo. Chłonęłam wiedzę i doświadczenia. Ale na pewno nie jestem jedyną taką osobą. Jest coraz więcej Polaków zajmujących wysokie stanowiska i odnoszących sukcesy na brytyjskim rynku pracy – kończy Roksana.
Podobnym szlakiem podążyła 34-letnia Kasia, pracująca jako analityk brokerski w londyńskim City. – Pozycję osiągnęłam dzięki determinacji i ciężkiej pracy, tak jak większość ludzi w City – tłumaczy Kasia.
– Do Londynu przyjechałam 8 lat temu i od razu zaczęłam studiować finanse, ponieważ wiedziałam, że w tej dziedzinie bez problemów znajdę szybko pracę. W Polsce skończyłam Nauki Polityczne i Dziennikarstwo na UW, ale po przyjeździe do Londynu niewiele mogłam zwojować z moim dyplomem.
- Moją pierwszą pracę dostałam w agencji rządowej, w dziale finansów. – opowiada Kasia.
Od tamtej pory poszło gładko. Zdobyłam doświadczenie, a potem agencje rekrutujące szukały mi coraz lepszej pozycji. W hedge fund pracuje od roku. To bardzo wymagające zajęcie, ale daje dużo satysfakcji.
- Uważam, że potrzebujemy więcej Polek na kierowniczych stanowiskach. Poznałam już jednak w City rodaczki o ogromnych kwalifikacjach, umiejętnościach i doświadczeniu, które wykonywały prace poniżej swoich możliwości. Uważam, że niektórym wciąż brak pewności siebie, aby sięgnąć po to, co im sie należy – zauważa Kasia.
- Co cieszy jednak, po wejściu do Unii zmieniły się priorytety wielu kobiet. Zamiast myśleć o wyjeździe za jakąkolwiek pracą, Polki częściej decydują się na studia, kursy, zmianę kwalifikacji, a w rezultacie o konkretną karierę od samego początku. Mają jasno wyznaczone cele i ścieżki kariery. Nie znam wielu kobiet wykonujących fizyczne zawody, za to z przyjemnością patrzę jak coraz więcej polskich profesjonalistek i absolwentek otrzymuje intratne posady w city.