Wojtek
Nos. - Niedawno zabrałem klienta. Oczywiście pijany. Zajeżdżamy pod wskazany adres. Mówię, 8 funtów się należy, a ten spuszcza mi farbę. Centralnie przyłożył mi w nos. Zalałem się krwią konkretnie, ale wyskoczyłem za nim, dopadłem i wyjaśniłem, że źle zrobił. Zbiegli się sąsiedzi, hałas, krzyki, chcieli pomóc koledze. Tłumaczę zaistniałą sytuację. Wysłuchuję, że to i tamto, że jestem pieprzonym Polakiem, że zabieram im pracę, itd. Gdyby nie policja byłoby krucho. Jestem sporych rozmiarów, ale trząsłem się jak dziecko. Miałem szczęście, że nie uderzyłem klienta w twarz, gdybym to zrobił, straciłbym licencję, pracę, i kto wie, czy nie wylądowałbym w pierdlu. Skończyło się na tym, że w pierdlu wylądował klient. Za recydywę dostał 1/5 roku do odsiadki. Podobnych przykładów jest więcej. Niektórzy nasi koledzy zostali zaatakowani przy użyciu broni palnej czy kuchennego noża. W takich sytuacjach powinniśmy mieć pozwolenie na jakąś broń. Jednak policja twierdzi, że w razie potrzeby koniecznie należy dzwonić. Tyle, że jak się dostanie za przeproszeniem w łeb, to telefon już nic nie pomoże.
Kupa. - Od poniedziałku do czwartku, zazwyczaj nic szczególnego się nie dzieje. Rutynowe wypady po klienta do sklepu, na stację klejową, do banku, szkoły, czy na lotnisko. Rachunki nie są wysokie, więc żeby zarobić trzeba się trochę najeździć. Praca niby spokojna, ale zdarzają się nieprzyjemne wypadki. Miałem klientkę. Starsza kobieta. Odbierałem ją ze sklepu. Podjechaliśmy pod adres, wyciągnąłem zakupy, zamknąłem bagażnik. Gdy wróciłem do samochodu poczułem nieprzyjemną woń. Odwróciłem się na tylnie siedzenie, a tam kupa. Koledzy mieli podobne nieprzyjemne przypadki. Rozumiem, że klient może nie wytrzymać, ale ktoś musi to później wyczyścić. Zwykła szmatka to za mało, o zapachu nie wspomnę.
Seks. - Jak wspomniałem, od poniedziałku do czwartku, zazwyczaj nic szczególnego się nie dzieje, ale weekend to czasami prawdziwe piekło. Klienci są pijani i nieprzewidywalni. Narkotyki, agresja to chleb powszedni. Najgorsi klienci w tej kategorii to kobiety w wieku od 21 lat w górę. Zdarza się, że na końcu trasy nie mają, czym płacić. Jeśli brakuje kilkanaście pensów, funta, pal licho. Gorzej, jeśli nie mają pieniędzy w ogóle. Bardzo często, zamiast płacić pieniędzmi, próbują negocjować zapłatę ciałem. Bez krępacji i zażenowania pokazują tu i tam, zapraszają do mieszkania proponując namiętne pieszczoty do rana. Czasami bywam wręcz molestowany: szyja, głowa, udo, kolano. Takie zachowanie rozprasza, i jest niebezpieczne. Na szczęście moje poczucie estetyki jest inne, o etyce zawodowej nie wspomnę.
Teraz Polska
Pomimo tylu nieznośnych historii, Roman i Wojtek zgodnie twierdzą, że równie nieprzyjemnymi i kłopotliwymi klientami są Polacy. Oczywiście, nie wszyscy. Jednak doświadczenie polskich taksówkarzy podpowiada, że niektórzy rodacy uchwyciwszy nieco wolności zachowują się jak dzicz, jak wypuszczone i wygłodniałe psy. Pub, dyskoteka, dom publiczny. Po ciężkim tygodniu pracy, na „Industrial Estate”, muszą niejako odreagować. Opowieści o wielkich pieniądzach i niezależności kłócą się, ze stawką podstawową plus nadgodziny. Z kolei mądrości życiowe, tragedie i filozofie przeplatają się ze słabą znajomością języka nie tylko angielskiego, ale polskiego również. Polacy na wstępie żądają upustów. - Czy ja płacę mniej u polskiego mechanika, w sklepie, u hydraulika, czy za remont? – Pyta retorycznie Roman? Wsłuchując się w opowieści nie dowierzam. Czy to my Polacy?