Roman
Zamówiona taksówka podjechała punktualnie. W luksusowym samochodzie siedział Roman. Na pierwszy rzut oka małomówny i zimny drań. Nic dziwnego. Doświadczenie Romana jest, co najmniej tajemnicze. Mówi o nim niechętnie i zastrzega, aby o tym nie pisać. Na Wyspach początek Romana był trudny i ciężki, dosłownie. Dzisiaj jest licencjonowanym taksówkarzem z trzyletnim doświadczeniem, dodam, doświadczeniem bolesnym, ale opłacalnym. Mijając rondo wskazuję barierkę, w którą kilka miesięcy wcześniej wbił się jeden z taksówkarzy. Jechałem wówczas na lotnisko. Wypadek wyglądał poważnie. Dowiedziałem się, że choć nikomu nic się nie stało, kierowca płakał jak dziecko. Stracił świeżo zakupiony samochód, główne źródło utrzymania. – Takie życie – ucina lakonicznie Roman. Dzwoni telefon. – Cholera, zrobiło się busy, będziemy za 2/3 minuty. Dzwonił…
Wojtek
Do restauracji za miastem dojechaliśmy na umówioną godzinę. Na zewnątrz czekał Wojtek. Gdyby ilość optymizmu mierzyć wzrostem, miałby go dużo. Wysoki, dobrze zbudowany, tryskający żartem dżentelmen, ale i opanowany entuzjasta pojazdów mechanicznych różnego rodzaju. O doświadczeniu z Polski mógłby mówić godzinami. O doświadczeniu w Szkocji również, taki miły uśmiechnięty gaduła. Zanim usiedliśmy zdążyłem usłyszeć krwawą historię. Zdałem sobie sprawę, że praca taksówkarza to ciężki kawałek chleba, i że oprócz doskonałej znajomości terenu potrzeba czegoś znacznie więcej: anielskiej cierpliwości, odwagi i odporności na stres. Zamówiłem dobrze schłodzone piwo mając nadzieję ostudzić emocje, w końcu to dopiero początek naszej rozmowy.
Samochód
„Prawdziwy” taksówkarz to kierowca jednej z wizytówek w Wielkiej Brytanii, „Black Cab”. Różnica między tym samochodem, a potocznie nazywanym „Minicab” (Private Hire Vehicle), jest chociażby taka, że „Black Cab” możemy złapać wprost z ulicy, natomiast taksówkę prywatną z firmy musimy zamówić telefonicznie lub przez internet. Jednak, aby zostać kierowcą „Black Cab” trzeba przejść przez kosztowną i długą drogę topografii miasta. Tymczasem, taksówkarzem można zostać na kilka innych sposobów np.: nielegalnie, i bez licencji, licząc, że nie przytrafi się nam wypadek lub inne wykroczenie drogowe. Konsekwencje mogą być bardzo poważne (utrata prawa jazdy, wysoka kara pieniężna). Zdecydowanie bezpieczniej zatrudnić się w firmie. W takim przypadku trzeba spełnić kilka warunków. Przede wszystkim warto odwiedzić lokalny council, tam dowiemy się o niezbędnych formalnościach. Należy wypełnić wniosek na licencję. Koszt licencji to w zależności od miasta około 150 funtów. Formularz medyczny wypełniony przez naszego lekarza, a także zaświadczenie o niekaralności w Wielkiej Brytanii i prawo jazdy przynajmniej kategorii „B”. Dobrze, jeśli posiadamy kilkuletnie doświadczenie. Firmy niechętnie zatrudniają osoby poniżej 21 roku życia. W firmie można pracować na kilka sposobów. Najmniej korzystnym jest dzielenie się z firmą pół na pół za kurs i paliwo. Zaletą jest ograniczona odpowiedzialność za usterki i stan techniczny samochodu. Nieco korzystniejszy sposób to wynajem od firmy samochodu (koszt ok. 200 funtów tygodniowo) i radia (około 80 funtów tygodniowo). Wówczas, cały dzienny utarg idzie do naszej kieszeni. Jednak zdecydowanie najlepiej jeździć swoim samochodem. Oczywiście wiąże się to z licencjami, wysokimi wymaganiami stanu technicznego samochodu (koszt testu około 300 funtów) oraz testem na topografię terenu (koszt około 35 funtów). Do kosztów należy również doliczyć ubezpieczenia i firmowe radio, a w razie uszkodzenia pojazdu, mechanika. Jednak największym kosztem pracy taksówkarza jest zdrowie. Stres jest tak duży, że przez firmę Romana i Wojtka w ciągu trzech lat przewinęło się ponad 100 kontrolerów, i tyleż samo kierowców. Dlaczego?