Po przesłaniu pieniędzy wasze relacje się urwały?
Wprost przeciwnie. Nadal byliśmy w kontakcie, wszystko wydawało się w porządku. Zaczęłam nabierać podejrzeń dopiero, kiedy po kolejnym miesiącu poprosił o dalsze pięć tysięcy funtów. Zapewniał, że ma pracę, ale tylko na pół etatu, a wszystko, co zarabia, przeznacza na leczenie syna. Co jakiś czas podsyłał mi jego zdjęcia, twierdził, że chłopak powoli dochodzi do zdrowia.
Wysłała pani kolejny przekaz?
Tym razem postanowiłam grać w otwarte karty i zaproponowałam, że polecę do Lagos i sama mu je wręczę. Wówczas wyraźnie się speszył. Kluczył z podaniem adresu, zmieniał temat, mówił o przestępczości panującej w Nigerii. Postanowiłam go sprawdzić inaczej – za namową koleżanki założyłam nowy profil na tym samym portalu na którym się poznaliśmy i pod innym nickim, tym razem jako Klaudia, ponownie nawiązałam kontakt z Johnem. Zaczęliśmy ze sobą mailować, a po kilkunastu dniach – podobnie jak w przypadku Alicji – on zaczął zapewniać o swojej miłości i planach na przyszłość. Złudzenia opadły, nie miałam już wątpliwości, że to oszust, naciągający kolejne naiwne kobiety…
Alicja się zdekonspirowała?
Bynajmniej, cały czas podtrzymywała znajomość. Jednak kiedy kategorycznie oświadczyła, że leci do Lagos żeby w końcu spotkać się z Johnem, kontakt się urwał. Zgłosiłam wówczas sprawę na policję, poinformowałam o wyłudzeniu pieniędzy. Usłyszałam, że to nie pierwszy taki przypadek, z podobnymi mieli już do czynienia wcześniej. Rutynowo wszczęto dochodzenie, ale jak oświadczył prowadzący sprawę oficer ciężko będzie odzyskać stracone funty. Po pierwsze, rzekomy John nie figuruje w ich rejestrach, a po wtóre konto, na które przelałam pieniądze w Nigerii, było fikcyjne.
Słowem sprytny Anglik znalazł sposób na łatwy zarobek…
No właśnie, niekoniecznie Anglik. Być może człowiek, który podaje się za Johna i umieszcza zdjęcia na portalu, wcale nie jest Anglikiem i nie mieszka w Leeds. Policja uważa, że może chodzić o nigeryjski gang naciągaczy. Wiele wskazuje na to, że na portalu umieszczano zdjęcia Bogu ducha winnego człowieka, który nie ma o tym zielonego pojęcia.
Pogodziła się pani ze stratą dziesięciu tysięcy funtów?
A co mam zrobić, przecież nie skoczę z tego powodu z mostu. Ale nie chodzi tu już nawet o pieniądze. Po raz kolejny dostałam w życiu nauczkę, prawdziwa miłość okazała się fikcją. Cóż, sama jestem sobie winna. Opowiadając tę historię chciałabym przestrzec inne kobiety, żeby uważały – nie tylko angażując swoje fundusze, ale i uczucia. Tym bardziej w ciemno, wirtualnie.
Rozmawiał Piotr Gulbicki