– Już obserwujemy ogromne zainteresowanie naszymi nowymi ofertami pracy w Niemczech i Szwajcarii. Kandydaci chcą zarabiać jak najbliżej kraju, nie bez znaczenia jest też kurs funta, słabszy niż w poprzednich latach – mówi Magdalena Dziechciowska z firmy LSJ Agencja Pracy. W ostatnich tygodniach „one pound” to ok. 4,5 zł, a sporo kandydatów z rozrzewnieniem wspomina czasy, gdy brytyjską walutę przeliczano według stawki ok. 7 zł. – Od osób, które wyjechały na Wyspy, mamy coraz więcej zapytań o wakaty dostępne za naszą zachodnią granicą. Z informacji od emigrantów wynika, że taka przeprowadzka jest atrakcyjna ze względu na lokalizację i możliwość szybszego przejazdu samochodem w rodzinne strony – mówi Marcin Węgier z agencji rekrutacyjnej GlobalForce Services.
Tylko dla wybranych
Z pewnością brytyjski rynek pracy nie zacznie odgrywać podrzędnej roli dla osób poszukujących lepszych zarobków. Kto więc liczy, że w niedalekiej przyszłości „łatwo, szybko i przyjemnie” zdobędzie zajęcie nad Tamizą, może się rozczarować. – Cały czas mamy wielu chętnych do podjęcia zatrudnienia – mówi Marcin Spychała z agencji rekrutacyjnej PeakStaff, która prowadzi nabór kadry technicznej oraz personelu dla placówek służby zdrowia. Wprawdzie do walki o niektóre stanowiska stanie mniej kandydatów, ale trudno sobie wyobrazić, aby z dnia na dzień dobre chęci zaczęły wystarczać do podpisania umowy o pracę. – Otwarcie nowych rynków zatrudnienia nie dotyka bezpośrednio pracodawców brytyjskich. To firmy takie jak nasza zajmują się poszukiwaniem odpowiednich kandydatów – mówi Anna Laskowska z agencji rekrutacyjnej Europeople Limited. Obecnie, żeby myśleć o podboju Wysp, trzeba udokumentować kilkuletnie doświadczenie zawodowe i znać język angielski przynajmniej w stopniu komunikatywnym, choć i od tej reguły zdarzają się odstępstwa.
Sprechen Sie Deutsch?
– Kraje niemieckojęzyczne oferują możliwości zatrudnienia w innych branżach niż Wielka Brytania – mówi Magdalena Derlacz-Popławska z agencji pośrednictwa pracy Ontos. Oczywiście istnieje lista zawodów, które zyskały miano deficytowych zarówno nad Tamizą, jak i nad Renem. Jednak nawet przedstawiciele tych profesji mogą mieć „pod górkę” ze względu na wymagania stawiane przez pracodawców. – Znikomy odsetek polskich pracowników służby zdrowia posługuje się biegle językiem angielskim i niemieckim. Zazwyczaj kandydaci uczą się jednego z nich, co później wpływa na wybór kraju – zauważa Ewelina Małko z agencji rekrutacyjnej TTM Healthcare. Na rynku pojawia się coraz więcej propozycji związanych z podnoszeniem umiejętności lingwistycznych pod kątem danego stanowiska. – W kwietniu uruchomiliśmy pierwszy kurs języka niemieckiego dla personelu medycznego. Wkrótce rozpoczynamy podobne zajęcia dla elektryków, hydraulików i przedstawicieli szeroko pojętej branży budowlanej – informuje Magdalena Dziechciowska.