„Wygląda na to, że Polska pojawi się w strefie euro wcześniej niż Wielka Brytania. Sytuacja ekonomiczna kraju jest jedną z najlepszych w Europie,” pisze Garton Ash.
„Jest członkiem Nato i ma swoje wojsko w Afganistanie. Z pozoru wygląda jak każde inne zachodnie państwo, z hipotekami, firmami ubezpieczeniowymi, kulturą celebrytów. Nowy kult zdrowia i presja zachowania idealnej figury - propagowany w telewizyjnych reklamach – coraz częściej zastępuje kult religii i poczucia narodowości.
Kończy słowami: „Jeszcze 30 lat temu, mało który Polak uwierzyłby, że Polska może być normalnym krajem, jakim jest teraz.”
Simon Targett, brytyjski reżyser i fotograf, prywatnie mąż Polki Beaty Zatorskiej i współautor książki „Rose Petal Jam” o podróżach pary do Polski, w tej „nienormalności” naszego kraju znajduje jednak największy urok.
- W Australii, gdzie mieszkamy czy w Wielkiej Brytanii panuje teraz trend jedzenia organicznego. Jamie Oliver nawołuje, żeby kupować od lokalnych rolników. W Polsce nadal tak jest, i nikt nie traktuje tego, jako niczego nadzwyczajnego. Oczywiście macie tam już supermarkety, ale nadal jest ten zwyczaj kupowania na targach, lub hodowania własnego jedzenia. To teraz bardzo modne, więc nie chciałbym, żeby Polska się zmieniała – tłumaczy Targett.
- Nie chciałbym też, aby Polacy pozbyli się swoich wspaniałych manier. To, że nadal zwracacie się do siebie per „Pan” czy „Pani” pokazuje wielki szacunek dla drugiej osoby. Tego nie ma w języku angielskim.
- Teraz mało, kto jeździ do Polski, ale może po przeczytaniu naszej książki pojadą tam tłumy i będzie tam wszystkich za dużo. Na razie jeżdżą tam tylko angielscy chłopcy na wieczory kawalerskie i upijają się, przynosząc wstyd Brytyjczykom – Podsumowuje Simon Targett.
Cisza przed burzą?
Tymczasem brytyjskie dzienniki podają, że Ed Miliband, członek partii Labour i z pochodzenia Polak, publicznie przyznał, że partia Laburzystów nie podała dokładnej liczby przyjeżdżających na Wyspy imigrantów, głównie z Polski.
– Przyznaję, że straciliśmy rachubę, jeśli chodzi o liczbę imigrantów, szczególnie na południu Anglii – przyznał w BBC Miliband, na miesiąc przed lokalnymi wyborami.
„Nie twierdzę, że liczby, jakie podaliśmy były nieprawdziwe, aczkolwiek nie są one dokładne.
„Nie wzięliśmy pod uwagę jak wielu Polaków przyjechało do Wielkiej Brytanii i jaki ma to wpływ na sytuację tutaj. Ludzie martwią się o malejące stawki w pracy i o to, że może zabraknąć dla nich mieszkań socjalnych, które mogą zostać przydzielone imigrantom z Polski” – tłumaczy polityk.
Błędne liczby na temat imigracji, i nasza rola w tej kwestii może sprawić, że znowu znajdziemy się w centrum kontrowersyjnych dyskusji na Wyspach. Tym razem jednak możemy być na językach nie „The Times” czy „The Guardian”, ale dziennika „The Daily Mail,” który najczęściej przedstawia Polaków negatywnie. Cieszmy się więc, póki możemy pozytywnym światłem reflektorów.
Karolina Zagrodna, Cooltura