Dlaczego? Bo ma lepszy samochód, albo większy dom. Bo kiepsko się ubiera. Bo dużo pije i przeklina. Bo kombinuje. A może po prostu dlatego, że jest taki do nas podobny? Jakakolwiek byłaby odpowiedź na to pytanie, płynący z niej wniosek może być tylko jeden: "polskie piekiełko" jest niezniszczalne. Odrodzi się w każdym miejscu i czasie. Wystarczy, aby gdzieś spotkało się choćby tylko kilku Polaków, a można być pewnym, że wcześniej, czy później wezmą się za łby, albo przynajmniej obrażą się na siebie.
Jeśli ktoś jeszcze miał złudzenia odnośnie tego, co myślą o sobie nawzajem przebywający na obczyźnie Polacy, to rozwiał mu je raport przygotowany przez firmę Polskie Badania Internetu (utworzyli ją wydawcy największych krajowych portali). Jej analitycy dzięki numerom IP ustalili, którzy z odwiedzających strony internetowe Gazeta.pl, Interia.pl, Onet.pl oraz Wirtualna Polska czytelników przebywają aktualnie poza granicami Polski, a następnie skontaktowali się z tymi osobami i przeprowadzili wśród nich kompleksowy sondaż. Na ponad dwadzieścia tysięcy przepytanych emigrantów 75 procent stanowili mieszkańcy Wielkiej Brytanii, Irlandii oraz Niemiec. Pytano ich między innymi o przyczynę wyjazdu, czas pobytu, wykonywany obecnie zawód, odczuwalne skutki kryzysu, ewentualny powrót nad Wisłę oraz zadowolenie ze swej obecnej pracy, zarobków, warunków życia oraz relacji z innymi osobami. Padło również pytanie o ich stosunek do osób różnej narodowości.
I cóż się okazało? Największą sympatią polskich emigrantów cieszą się rodowici mieszkańcy goszczących ich krajów - mniej lub bardziej pozytywny stosunek do nich deklaruje 86 procent pytanych (do niechęci przyznało się tylko 9 proc.). Na drugim miejscu w rankingu są Polacy, ale wyłącznie ci mieszkający w Starym Kraju (lubi ich 84 proc. emigrantów). Nieco ponad dwie trzecie respondentów pozytywnie oceniło emigrantów innych narodowości, a jedynie 52 procent podobną sympatię zadeklarowało wobec swoich współziomków. Aż 40 procent polskich emigrantów przyznało się, że ma negatywny lub raczej negatywny stosunek do swych rodaków przebywających z nimi na emigracji (najwięcej wzajemnych pretensji mają do siebie Polacy przebywający w Holandii - ponad połowa z nich nie lubi swoich ziomków).
Na pierwszy rzut oka takie wyniki sondażu mogą szokować. Ci sami ludzie, którzy oglądając mecze reprezentacji wspólnie śpiewają "Polska, biało -czerwoni" i którzy za kilka tygodni wspólnie będą się modlić w trakcie beatyfikacji Papieża - Polaka najchętniej utopiliby się nawzajem w łyżce wody? Czy to naprawdę możliwe? Olbrzymia ilość respondentów, którzy wzięli udział w badaniu praktycznie wyklucza możliwość pomyłki. Wątpliwości nie ma też Ola, która w Londynie spędziła siedem lat. - Prawda niestety jest taka, że wśród Polaków nie ma zbyt wiele solidarności. Przekonałam się o tym już pierwszego dnia pobytu w Anglii. Niezbyt wiedzieliśmy jak się poruszać, więc ucieszyliśmy się, gdy jakiś Polak sprzedał nam za funta mapkę z liniami metra. Dopiero później zorientowaliśmy się, że takie mapki można było dostać za darmo na każdej stacji. Poczułam się w tym momencie bardzo zawiedziona, ale sądziłam, że po prostu mieliśmy pecha trafiając na kogoś takiego. Tyle, że później podobne sytuacje powtarzały się regularnie. O ile więc na początku większym zaufaniem darzyłam Polaka niż obcokrajowca, to później kompletnie zmieniłam zdanie. Jeśli Anglicy oferowali swą pomoc, to ich intencje były zawsze bardzo przejrzyste, a z Polakami takiej pewności nie mogliśmy mieć - wspomina Ola.