Na trasach wycieczek po handlowych molochach i w centrach miast restauracyjne toalety zaczną pojawiać się jako punkt programu nie ze względu na kulinaria i nagłe, niespodziewane problemy nerkowe społeczeństwa, ale z powodu przewlekłej od kilku lat niedyspozycji ekonomicznej UK. Owa przejawiać zaczęła się ostatnio wyjątkowo ostro i niepokojąco. Jest zaraźliwa, przenoszona drogą ciągle nowych finansowych deficytów. Skacze z miejsca na miejsce.
Tak i oto z toalet przeniosła się do bibliotek, kiedy podniósł się rumor o perspektywie zamknięcia niektórych z nich w celu oszczędności.
Machiavelli o swoich spotkaniach z literaturą antyczną pisał tak: „Kiedy zapada wieczór, wracam do domu, wchodzę do swojej biblioteki i już na jej progu zrzucam z siebie codzienną, zbrukaną błotem odzież, a przywdziewam szaty godne królewskiego dworu; tak dostojnie ubrany wkraczam w odwieczną dziedzinę ludzi starożytnych”.
Nie podnosiłabym dziś rangi obcowania z niektórymi wypożyczanymi książkami do rangi podobnie wysublimowanych doznań duchowo – intelektualnych, jednakże nie można umniejszać wartości słowa pisanego na przestrzeni wieków.
Pomysł zamykania bibliotek w czasach internetu, szybkiego internetu i mega szybkiego internetu to kolejny gwoźdź to trumny dla wymierającego gatunku, jakim jest dziś towarzysząca człowiekowi od wieków książka.
Jak na ironię są wciąż miejsca, gdzie, druk, papier i książkowe przykłady urzędniczych procedur nie mają początku i końca. Mowa o Home Office. Nowym pomysłem jest pozamykanie granic dla tych, którzy rzekomo będą bardziej przeszkadzać, niż pomagać.
Restrykcje wprowadzone w celu ograniczenia liczby imigrantów spoza Europejskiej Strefy Ekonomicznej uderzą między innymi we fryzjerki czy pracowników restauracji take away. O powitaniu z otwartymi rękoma i rękach pełnych roboty mogą zapomnieć też ci zawodowo strzygący owce.
Pozamykajmy toalety, biblioteki i granice. Pozamykajmy się też, z szacunku dla innych, w komentarzach na ten temat – w tych ordynarnych. Na ulicach jest wystarczająco dużo śmieci. Darujmy sobie dokładanie ich do języka w chwilach wyrażania zdania o powyższym.
Agnieszka Bielamowicz, Cooltura