Kwota 1088 funtów to niestety wartość już po uwzględnieniu stopnia inflacji. Wygląda więc na to, że to spory spadek w dochodach Brytyjczyków, który potwierdza stagnację płac na Wyspach i coraz bardziej dotkliwą inflację.
Tyle samo, co 7 lat temu
Przeciętny pracownik w UK na początku 2011 roku mógł liczyć na roczne dochody rzędu 20.149 funtów. To 5 proc. mniej niż kwota, na którą mógł liczyć podczas najbardziej dotkliwego etapu kryzysu. Badanie BBC dotyczyło kwot netto, przekazywanych już na konta pracowników.
Wszystkie wnioski potwierdzają tezę, że pensje Brytyjczyków nie tylko się zatrzymały, ale w wielu wypadkach wręcza maleją. Jeśli uwzględni się inflację, to spora część mieszkańców Wysp ma obecnie dochody na poziomie okresu z 2004 roku. Pamiętajmy, że chodzi tu o realne pensje, a nie kwoty brutto, które zawsze poprawiają ogólny bilans.
Strach przed bezrobociem
Zdaniem wielu ekonomistów jednym z powodów takiej sytuacji jest strach przed bezrobociem. Wielu pracowników w UK woli, aby ich pensja nie rosła, czy czasem nawet zmalała. Część osób boi się pytać pracodawcę o podwyżkę z obawy o utratę pracy. – Ludzie boją się bezrobocia, zwłaszcza ci pracujący w sektorze publicznym. Do tego dochodzi fakt, że wiele spółek nie może pochwalić się znaczącymi zyskami. Wszystko to sprawia, że pensje nie rosną – mówi David Blanchflower, ekspert budżetowy.
Wysoka cena ropy
Jedną z firm, która z uwagi na trudności ekonomiczne, nie daje podwyżek jest AE Gough & Sons – rodzinne przedsiębiorstwo transportowe z Llandindrod Wells. Ceny oleju napędowego mocno wzrosły, więc to samo stało się z kosztami działalności. Obecnie właściciele z trudem osiągają jakikolwiek zysk. Wcześniej koszt paliwa wahał się na poziomie 30 proc. ogólnych kosztów utrzymania firmy. Obecnie wynosi już 50 proc. – Trudno nam wyjść na swoje. Staramy się dobrze zaplanować system transportów, aby samochody nie jeździły puste, ale i tak nasi kierowcy czują sporą presję – mówi Micheal Gough, właściciel firmy.
Darren Collins, jeden z kierowców z AE Gough & Sons, zarabia tygodniowo od 450 do 500 funtów. To całkiem niezła pensja biorąc pod uwagę, że spędza średnio 4 noce tygodniowo w trasie. Darren nie miał jednak ani jednej podwyżki od przeszło trzech lat. Dlatego właśnie jego realne zarobki, które „przynosi do domu” zmniejszyły się o 10 proc. – Kiedy zatankujesz taką ciężarówkę, to myślę sobie, że wkrótce to paliwo warte 600-700 funtów zniknie. I trzeba tankować znowu. Nie dziwię się właścicielom, że martwią się koszty – mówi Darren, który od kilku lat zrezygnował z corocznych zagranicznych wczasów dla swojej pięcioosobowej rodziny.
Małgorzata Jarek, MojaWyspa.co.uk