Protest też się globalizuje
W Unii granice przestają mieć znaczenie. Kwestią czasu było, aż dojdzie do zorganizowania ogólnoeuropejskiego sprzeciwu. I tak pod koniec września minionego roku przeciw cięciom budżetowym solidarnie strajkowało kilkanaście unijnych stolic od Lizbony przez Berlin po Bukareszt. Do unijnej stolicy zjechało wówczas kilkadziesiąt tysięcy związkowców z 30 krajów UE. W Hiszpanii w pracy nie stawiło się ok. 10 milionów osób, czyli prawie 70 proc. wszystkich zatrudnionych. Manifestacje dotarły także do Grecji, gdzie do akcji włączyły się m.in. szpitale i zakłady transportu publicznego.
Sektory podwyższonego ryzyka
Na podstawie wieloletnich doświadczeń można mówić o branżach bardziej i mniej skłonnych do manifestacji. Z analizy danych Eurofund okazuje się, że o swoje prawa najczęściej walczy przetwórstwo przemysłowe. Dobitnie potwierdzają to dobrze nam znane obrazki spod polskiego parlamentu, gdzie górnicy i hutnicy skutecznie odraczają reformę prawa emerytalnego. Kolejni w rankingu są pracownicy sektora publicznego, w szczególności służby zdrowia, administracji oraz nauczyciele. Z zebranych statystyk wynika, że „budżetówka” buntuje się przede wszystkim na Litwie i Malcie, a także w Polsce, Słowacji i Wielkiej Brytanii. Ale kryzys budzi frustrację także w pozostałych narodach. W pierwszym tygodniu grudnia największy od 20 lat protest zorganizowali Czesi. Burzę wywołały rządowe plany obniżenia wynagrodzenia w sferze budżetowej o 10 proc., a także wprowadzenia niekorzystnych zmian w kodeksie pracy. Do „newralgicznych” sektorów można zaliczyć także transport. Na przerwy w kursach autobusów i metra najbardziej narażeni są mieszkańcy Francji. Minionego roku skutki strajku transportowców szczególnie dotkliwie odczuli jednak Grecy. W lipcu w jego wyniku pojawił się tam ogromny problem z dostawą paliwa i produktów żywnościowych.
Gra o wszystko
O co Europa walczy najczęściej? Z ostatnich badań wynika dobrze wszystkim znana prawda: jeśli nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze. W latach 2005–2009 to właśnie one były powodem większości manifestacji. Wyższych płac żądali najczęściej Francuzi, Litwini, Portugalczycy, Rumuni i Brytyjczycy. Druga pobudka mieszkańców kontynentu to zmiana warunków pracy. Z takimi postulatami w ostatnich czterech latach wychodzili na ulice mieszkańcy Bułgarii, Finlandii, Francji, Holandii i Polski. W tym samym okresie na trzecim miejscu znalazły się protesty spowodowane zwolnieniami, a na czwartym – nową społeczną polityką rządu.
Joanna Bucior, Praca i Życie za Granicą