MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

28/01/2011 07:51:00

PL: Rynek pracy i płace w 2011 roku

Najwyższe płace są w Warszawie, najniższe w woj. podlaskim. Najłatwiej o pracę w przemyśle, branży budowlanej, handlowej oraz IT i internecie.


Zagraniczne firmy płaciły bajońskie pieniądze. Można było zarobić 60 tys. dolarów rocznie, co dla większości Polaków, którzy żyli za równowartość kilkudziesięciu dolarów miesięcznie, było kwotą niewyobrażalną.

Jedne z najwyższych wynagrodzeń oferowały wtedy spółki z branży farmaceutycznej i finansowej.

Polskie banki przejmowane były przez nowych, zagranicznych inwestorów, powstawały fundusze inwestycyjne, towarzystwa emerytalne i ubezpieczeniowe oraz firmy leasingowe. Karierę od pracownika oddziału do członka zarządu można było zrobić w ciągu kilku lat. Dzięki temu Polska cieszyła się jedną z najmłodszych kadr menedżerskich w Europie. 35-, 40-latek na stanowisku prezesa, główny ekonomista przed trzydziestką, dwudziestoparoletni doradca inwestycyjny to była u nas norma, a nie wyjątek. Lawinowo rosły też płace w instytucjach finansowych, bo zagraniczni inwestorzy zrównywali zarobki polskich menedżerów z zarobkami na podobnych stanowiskach w ich grupach kapitałowych.

Standardem była miesięczna pensja w wysokości 20 – 25 tys. zł dla menedżerów średniego szczebla, do 50 – 80 tys. zł dla wyższego i ponad 100 tys. zł dla członków zarządu.

– Dziś pracodawcy, którzy szukają menedżerów, oferują niższe wynagrodzenia – mówi Dejneka. – Gdy ktoś chce np. 40 – 50 tys. zł, to nawet jeśli ma bardzo dobre CV, przegrywa konkurencję z kandydatem, który jest gotów pracować za mniej.

Popyt na menedżerów zdecydowanie spadł dwa lata temu. To właśnie wtedy firmy, tnąc koszty, zwalniały tych najlepiej zarabiających, zastępując ich mniej kosztownymi, ale o podobnych kompetencjach. Na rynku finansowym pojawiło się kilkunastu byłych prezesów i członków zarządu, którzy do tej pory nie mogą znaleźć pracy na podobnych stanowiskach. Wielu z nich decyduje się na pracę w znacznie mniejszych firmach i za dużo niższe wynagrodzenia.

– Zdecydowanie dużo rzadziej niż kilka lat temu spotykamy się z postawą roszczeniową aplikujących o pracę – mówi Dejneka. – Kandydaci na kluczowe stanowiska w firmach chcą dziś 30 – 35 tys. zł, czyli średnio o 15 – 20 tys. mniej niż przed kryzysem. Wychodzą z założenia, że dopiero jak się przyczynią do rozwoju spółki, to upomną się o podwyżkę.

Reguła ta nie obowiązuje w branży budowlanej. Ożywienie na rynku mieszkaniowym, a także rozpoczęcie wielu inwestycji infrastrukturalnych (drogi, stadiony, dworce na Euro 2012) sprawia, że rośnie popyt na fachowców. Średnia to 4,5 – 6 tys. zł, ale niektórzy inżynierowie (np. kierownicy dużych budów, konstruktorzy czy architekci) zarabiają po 15 – 20 tys. zł. Zarobki w branży zależą też od regionu.
Podwyżki dla menedżerów

Najwyższe płace na wszystkich szczeblach występują w Warszawie, najniższe zaś w województwie podlaskim: np. średnie wynagrodzenie specjalisty na stanowisku kierowniczym w mazowieckim to 6,9 tys. zł, natomiast w podlaskim – 4,1 tys. zł.

Eksperci spodziewają się dalszych podwyżek płac dla menedżerów i specjalistów z branży produkcyjnej. Już w ubiegłym roku zanotowali oni największy wzrost zarobków: pensje inżynierów odpowiedzialnych za wdrożenia nowych produktów czy technologii zwiększyły się o 19 proc. Na drugim miejscu (17 proc. podwyżki) uplasowali się elektronicy, zaś na trzecim (o 15 proc. więcej) – specjaliści od ochrony środowiska. Podobnie jak w przypadku branży budowlanej płace pracowników produkcyjnych zależą od firmy oraz od lokalizacji.

Największe wynagrodzenia inżynierowie mają w województwie pomorskim (średnia 6 tys. zł), zaś najniższe w zachodniopomorskim (4,2 tys. zł).

Różnice utrzymują się też w płacach pracowników szeregowych: w woj. mazowieckim robotnik zarabia średnio 2,7 tys. zł, natomiast w warmińsko-mazurskim tylko 1,9 tys. zł.

To sprawia, że spółki w dalszym ciągu przenoszą produkcję z droższych do tańszych regionów – mówi Kazimierz Sedlak.

Niestety, na wzrost zarobków nie mają co liczyć przedstawiciele sfery budżetowej. Wyjątkiem są tylko nauczyciele, którzy do września tego roku mają dostać 7 proc. podwyżki. Nauka i oświata, zgodnie z wyliczeń ekspertów, należą dziś do najgorzej opłacanych branż. Ale i tu, podobnie jak w innych sektorach gospodarki, najlepsi zarabiają nawet dwa razy więcej niż wynosi średnia.
poprzednia12

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Autor: Ewa Wesołowska, Beata Tomaszkiewicz

-Chcesz mieć zawsze aktualny serwis gospodarczo-prawny?

Zamów pełne wydanie Gazety Prawnej w internecie.

 

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska