Nowe przepisy ograniczające obecność reklam i wystaw papierosowych rząd Szkocji przyjął już na początku 2010 roku. Jednak wprowadzenie ich w życie napotkało spodziewany opór ze strony wielkich koncernów tytoniowych. Zakazy miały zacząć obowiązywać duże sklepy i markety już od jesieni tego roku – podaje serwis BBC News.
Wygląda na to, że termin ten nie zostanie dotrzymany. Wszystko za sprawą Imperial Tobacco, która odwołała się i zaskarżyła proponowane przez szkocki rząd zmiany. The Tobacco and Primary Medical Services Act – bo tak nazywa się nowy przepis – ma na celu zmniejszenie zainteresowania wyrobami tytoniowymi zwłaszcza młodych nabywców. Ma się to odbywać głównie przez ograniczenie reklam i wystaw prezentujących papierosy w sklepach i marketach. Ponadto na terenie Szkocji zmniejszona ma być liczba automatów z papierosami.
Lobby tytoniowe
Rządowe zmiany jednogłośnie poparły organizacje i środowiska antynikotynowe. Co zrozumiałe, przeciwko pomysłowi głośno protestuje lobby tytoniowe, sprzedawcy, którzy obawiają się spadków obrotów w swoich sklepach. Firma Imperial Tobacco przegrała już jedną sprawę odwoławczą przed sądem w Edynburgu, ale jej prawnicy nie dają za wygraną i składają kolejne odwołanie.
Zdaniem przedstawicieli firmy nowe przepisy są „nieuzasadnione i w nieproporcjonalny sposób regulują rynek tytoniowy”. Dodają również, że nie ma udokumentowanych dowodów na to, że brak widocznej reklamy papierosów w sklepach wpływa na spadek zainteresowania zakupem przez dzieci i młodzież.
Mniej automatów
Mimo trudności, szkocki rząd nie daję za wygraną. - Jesteśmy nadal w pełni zaangażowani w ten projekt, cały czas staramy się współpracować z przedstawicielami sektora handlu detalicznego. Wszystko po to, aby przygotować właściwe rozwiązanie legislacyjne – mówi Shona Robison, szkocka minister zdrowia.
Jak na razie w październiku tego roku wejdzie w życie tylko część przepisów – ograniczenie liczby automatów z papierosami. Tego akurat nikt nie oprotestował. Sheila Duffy, z antynikotynowego stowarzyszenia Ash Scotland, stwierdziła, że cała sytuacja jest wielkim rozczarowaniem, którego można się jednak było spodziewać.
Małgorzata Jarek, MojaWyspa.co.uk