Takie wyliczenia znalazły się w raporcie przygotowanym dla potrzeb walijskiego rządu. Autorzy raportu ostrzegają, że dalsza obecność obcych gatunków zwierząt i roślin może doprowadzić do nieodwracalnych zniszczeń brytyjskiej przyrody – czytamy w serwisie BBC News.
Na czele importowanych „szkodników” wymieniany jest królik, a także wiewiórka szara czy egzotyczna roślina zwana rdestowcem japońskim.
Walka ze szkodnikami
Nowe gatunki powodują dość kosztowne szkody. Tylko w samej Anglii wycenia się je na około 1,3 mld funtów rocznie. Szkocja wydaje na ten cel ok. 251 mln funtów, a Walia ponad 133 mln funtów.
Na co idą te pieniądze? Przede wszystkim na likwidację szkód w rolnictwie i ogrodnictwie. Właściciele upraw i hodowli muszą na co dzień walczyć z różnymi gatunkami gryzoni takimi jak szczury, myszy domowe, norki, a także z niebezpiecznymi roślinami jak barszcz olbrzymi czy rododendron.
- Inwazyjne gatunki roślin i zwierząt mają coraz większy wpływ na naszą gospodarkę, ekonomię i przyrodę – mówi Richard Benyon, minister ds. środowiska naturalnego i rybołówstwa. – Koszty ich kontroli cały czas rosną, dlatego też najwyższa pora opracować plan zatrzymania rozprzestrzeniania tych gatunków. To nie będzie łatwe, ponieważ mocno zasymilowały się z brytyjskim ekosystemem.
Niepoważna sprawa?
Zdaniem ministra podejmowanie kroków zaradczych już teraz ma głęboki sens. – Niektórzy mogą mówić, że sprawa nie jest jeszcze tak poważna, ale ten raport pokazuje, że nie wolno bagatelizować tego problemu i odkładać w czasie jego rozwiązania. Nasze działania pozwolą oszczędzić pieniądze podatników i przywrócić naszej przyrodzie pierwotny obraz – dodaje Benyon.
- Prawda jest taka, że wszyscy zdajemy sobie sprawę z obecności tych gatunków w naszym otoczeniu. Ale ten raport pokazuje nam wprost, jakie coroczne koszty w związku z taką sytuacją ponoszą brytyjscy przedsiębiorcy i mieszkańcy – mówi Roseanna Cunningham, szkocka minister środowiska.
Małgorzata Jarek, MojaWyspa.co.uk