Waszyngton zażądał ponadto bardzo dokładnych informacji na temat przedstawicieli ONZ: numerów kart bankowych, adresów elektronicznych, numerów telefonów, a nawet numerów kart lojalnościowych linii lotniczych - pisze brytyjski dziennik.
W depeszy do ambasady USA w Sofii zwrócono się z kolei o podanie szczegółów dotyczących "relacji między przywódcami bułgarskimi a przywódcami czy biznesmanami z Rosji" - pisze w kolei "NYT".
Rzecznik Departamentu Stanu USA Philip Crowley zapewnił, że jego koledzy nie są szpiegami. "Wbrew niektórym informacjom Wikileaks nasi dyplomaci są dyplomatami. To nie są pomocnicy wywiadu" - napisał na portalu społecznościowym Twitter.
"Samiec alfa" i "Teflonowa" Angela
"Spiegel" pisze, że depesze ambasady USA w Berlinie pokazują krytyczny stosunek Amerykanów do niemieckich polityków. Kanclerz Angelę Merkel dyplomaci Stanów Zjednoczonych uznają za osobę "metodyczną, racjonalną i pragmatyczną", która pod presją "działa z uporem, ale unika ryzyka i rzadko jest kreatywna". W jednej z depesz mowa jest o "Angeli Teflon-Merkel", bo wszystko po niej spływa, jak po teflonowej powierzchni.
Bardziej krytycznie amerykański ambasador w Berlinie ocenił w ub. roku obecnego szefa niemieckiej dyplomacji Guido Westerwellego, którego pomysły są "mało treściwe". W ocenie ambasadora Philipa Murphy'ego, Westerwelle powinien pogłębić jeszcze swoją wiedzę dotyczącą "złożonych spraw polityki zagranicznej i bezpieczeństwa".
Jak relacjonuje "Spiegel", premier Rosji Władimir Putin to - zdaniem dyplomatów USA - "samiec alfa", a z kolei rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew to osoba "nijaka" i "niezdecydowana". Prezydenta Afganistanu Hamida Karzaja dyplomaci USA mają za człowieka o "słabej osobowości", którego zajmują spiskowe teorie.
Źródło: PAP
Oprac. kk, MojaWyspa.co.uk