Dlaczego warto należeć do Toastmasters?
Gosia Górna, założycielka klubu, mentorka:
- Dla mnie, osobiście, najważniejsze są dwie rzeczy – ludzie i świetnie spędzony czas. Zauważyłam, że Toastmasters przyciąga tych, którzy chcą się rozwijać. Dlatego przychodzą tu ludzie inteligentni i błyskotliwi, to sama przyjemność z nimi przebywać. Ja jestem też tu dla przyjaźni. Poznałam w klubie wiele fantastycznych osób, z którymi przyjaźnię się do dziś. Ale przede wszystkim jest to świetna zabawa. Ciągle się śmiejemy. W klubie pełnię również funkcję mentora, czyli prowadzę nowych członków klubu. To ogromna przyjemność, obserwowanie ich rozwoju - od punktu, gdy przychodzą – mówiąc jąkają się i patrzą w ziemię, aż do momentu, kiedy wstępują z radością i siłą. A potem jeszcze wygrywają konkursy dla toastmasterów…
Łukasz, były prezes Polish your Polish, mentor:
Jestem w klubie od 2,5 roku. Ja też, jak wielu z nas, na pierwszym spotkaniu wstałem, przedstawiłem się i zupełnie nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Słyszałem o Toastmasters, gdy mieszkałem w Stanach, a później w Polsce byłem na jednym spotkaniu . Wstąpiłem do polskiego klubu, bo przemawianie po polsku jest dla mnie kłopotliwe, szczególnie w sytuacji stresującej. Chciałem na tym popracować i stwierdziłem, że Toastmasters jest najlepszym miejscem, żeby to zrobić. Jestem mentorem i moja rola polega na tym, żeby pomóc nowym członkom rozwijać swoje umiejętności. Ponieważ ja już przeszedłem tę drogę, to mogę dokładnie pokazać, gdzie i co należy poprawić, w jaki sposób to zrobić, jakich narzędzi użyć. Każdy jest inny, każdy ma inne marzenia, aspiracje, rzecz w tym, żeby dopasować trening do danej osoby tak, żeby mogła jak najwięcej skorzystać z bycia wśród nas. Nie ma większego znaczenia, w jakim języku się mówi, tak naprawdę. To, czego się tu uczymy jest jakby warsztatem aktorskim. Mamy umieć przekazać to, co chcemy powiedzieć, umieć podkreślić najważniejsze punkty wygłaszanej mowy. Wiele razy byłem świadkiem tego, gdy przychodzili do nas na spotkania anglojęzyczni członkowie klubów i dawali bardzo trafne recenzje mów, pomimo, że po polsku nie rozumieli.
W środę 29 września, w polskim klubie Toastmasters Polish Your Polish, odbył się konkurs mów humorystycznych, prowadzony – oficjalnie, z udziałem jury z innych, angielskich klubów. Siłą rzeczy mowy wygłaszane były po angielsku, a nie jak zwykle na spotkaniach, po polsku. Członkowie klubu poradzili sobie jednak świetnie. Za najlepszego mówcę uznano Mikołaja Paszkowskiego – w klubie od 2 lat, a najlepszym w gorących pytaniach (bez możliwości wcześniejszego przygotowania się) był Jakub Pawłowski – w klubie od lipca tego roku.
Wszyscy bawili się przednio, zachęcając tym samym wszystkich przybyłych gości do dołączenia do klubu mówców. Rzeczywiście warto – szczególnie, że Polacy choć nie gęsi i swój język mają, to niestety rzadko mówią płynnie i z sensem. A pobyt na emigracji – jak wiadomo - polszczyzny nie poprawia…
Autor: Justyna Daniluk
Źródło: Dziennik Polski
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.