Związki zawodowe działające w Royal Mail skrytykowały te plany. Największy z nich, CWU (Communication Workers Union), stwierdził, że sprywatyzowanie poczty będzie oznaczać wyższe opłaty dla klientów i zwolnienia pracowników.
Przewodniczący CWU Billy Hayes jest przekonany, że brytyjska opinia chce, by poczta
pozostała spółką państwową. Hayes oskarża rząd o "prywatyzacyjną obsesję" i sądzi, że rozwiązaniem trudności finansowych Royal Mail byłoby umożliwienie jej zaciągania kredytów w bankach, na co rząd nie chce przystać z obawy, że w przypadku niewypłacalności rachunek spadnie na niego.
Royal Mail zatrudnia ok. 150 tys. pracowników. Zajmuje się odbieraniem, sortowaniem i dostarczaniem listów i przesyłek.
Plan prywatyzacji nie obejmuje urzędów pocztowych będących osobną firmą, zatrudniającą ok. 26 tys. pracowników. Wiele urzędów pocztowych to tzw. koncesje, działające np. na zapleczu aptek czy supermarketów.
"Sądzę, że dla struktury własności urzędów pocztowych właściwy byłby model spółdzielczości. Dzięki niemu pracownicy, menedżerowie i klienci mieliby więcej do powiedzenia na temat funkcjonowania poczty" - zaznaczył Cable.
W tym kontekście minister podał przykład sieci handlu detalicznego John Lewis, której właścicielami są pracownicy mający status partnerów i udział w firmie. Ponieważ czują się współwłaścicielami, są lojalni wobec firmy i dbają o jakość usług.
Skłonienie lokalnych społeczności do udziału w usługach świadczonych przez rząd, a nawet ich przejmowania i prowadzenia ich po swojemu jest jednym z najważniejszych wątków w planach obecnej koalicji konserwatystów z laburzystami, nazywanym ideą Wielkiego Społeczeństwa. Wprowadzenie modelu kooperatywnego w urzędach pocztowych byłoby zdaniem Cable'a "dużym krokiem naprzód" w jej realizacji.
Źródło: PAP