Jego szczegóły przedstawił w Izbie Gmin minister ds. biznesu, czołowy polityk partii liberalno-demokratycznej Vincent Cable. Minister zapowiedział, że rząd brytyjski nie będzie stwarzał przeszkód zagranicznym kontrahentom, jeśli zechcą przejąć usługi pocztowe Royal Mail.
Wśród nich wymieniana jest m.in. Deutsche Post, TNT Mail z Holandii oraz belgijskie i austriackie firmy świadczące usługi doręczycielskie. Minister nie podał terminów prywatyzacji, ale dał do zrozumienia, że mogłaby nastąpić do lata 2011 r.
Rząd nie zdecydował jeszcze, czy Royal Mail zostanie sprywatyzowana w drodze publicznej oferty akcji, czy też odsprzedana strategicznemu inwestorowi. Już teraz jednak postanowił, że 10 proc. otrzymają pracownicy. Jest to więcej, niż przyznano pracownikom innych prywatyzowanych brytyjskich firm, jak np. British Telecom, British Gas czy British Airways.
Rząd przejmie zakładowy fundusz emerytalny (jego deficyt ocenia się na co najmniej 8 mld funtów), by nie studził zapału potencjalnych inwestorów.
"Rządowy pakiet propozycji zagwarantuje usługi, na których polegają klienci indywidualni i firmy. Pracownicy będą mieli stabilne otoczenie do pracy, interes w tym, by firma prosperowała, i zabezpieczenie emerytalne. Z punktu widzenia podatnika usunięte zostanie ryzyko kosztownej akcji ratunkowej" - zachwalał projekt Cable.
Według ministra rząd zdecydował się na prywatyzację poczty we wrześniu, gdy zdał sobie sprawę, że kondycja firmy pogorszyła się. Deficyt funduszu emerytalnego narasta, liczba przesyłek zmniejsza się, nawet główna usługa - doręczanie listów - jest deficytowa. W ocenie rządu firma potrzebuje zastrzyku kapitału, a w obecnych warunkach cięć wydatków rządowych może to być tylko kapitał prywatny.