Podobno zatruwa pan życie sąsiadom...
Dokładnie jednemu. I to nie ja jemu, a on mi.
Ale do Rady Ealingu wpłynęło ponad sto listów protestujących przeciwko pana działalności.
To efekt poczynań tego pana, który podburza pozostałych. Natomiast listów popierających mnie wpłynęło ponad tysiąc. I będą kolejne.
Pana pałac kłuje w oczy?
Najwyraźniej. Kiedy kupiłem tę posesję w 2002 roku stał tu dom z czerwonej cegły. Wcześniej, przez dwa lata, obiekt wystawiony był na sprzedaż, ale nikt nie chciał go kupić bo znajdował się w fatalnym stanie. Odpadający tynk, zapadające się podłogi. Do tego niskie sufity i małe pokoje. Zdawałem sobie sprawę ile nakładów potrzeba żeby doprowadzić budynek do stanu używalności, jednak zdecydowałem się w niego zainwestować. Moja babcia Jadwiga Krzętowska miała przed wojną pałac w Gozdowie, potem spalony przez komunistów, a ja jako młody chłopak obiecałem jej, że kiedyś wybuduję podobny. No i nadarzyła się okazja. Zatrudniłem polską ekipę, przystąpiliśmy do pracy i... rozpoczęły się kłopoty z sąsiadem z naprzeciwka.
Nie lubi pałaców?
To człowiek wyjątkowo konfliktowy, cały czas coś mu nie pasuje. Wprowadził się dokładnie w tym samym czasie co ja, jednak w poprzednim miejscu zamieszkania też dał się poznać z nieciekawej strony. Ciągłe awantury, pomówienia. Jest prawnikiem, zna różne kruczki prawne, i stara się uprzykrzać ludziom życie. Twierdził, że pałac zaburzy układ przestrzenny, że będzie zasłaniał widok, że nie pasuje do okolicy... Kiedy dostałem zgodę lokalnych władz na dobudówkę zaczął pisać listy protestacyjne do rady gminy i lokalnych gazet, podburzał sąsiadów. Posunął się nawet do oskarżenia dyrektora planowania przestrzennego na Ealingu o korupcję.
Ostro...
Nawet bardzo. Z pozostałymi sąsiadami początkowo było różnie bo poszła plotka, że ma to być dom dla polskich uchodźców. Musiałem z nimi rozmawiać, tłumaczyć, prostować. I w końcu opowiedzieli się po mojej stronie. Główny prowodyr całego zamieszania też dał sobie spokój, jednak wojna wybuchła ponownie kiedy postanowiłem wybudować okazałą bramę wjazdową na posesję. Wtedy dwukrotnie pozwał gminę do Sądu Najwyższego. Nie miał jednak argumentów i sędzia prowadzący sprawę praktycznie wyśmiał go kończąc orzeczenie stwierdzeniem – „Witamy polski pałac w Anglii”.
Obiekt został oddany do użytku w ubiegłym roku...
Po siedmiu latach budowy. Robiliśmy wszystko na wysoki połysk, chciałem żeby grało jak trzeba. Styl stanisławowski, wystrój wnętrz, rzeźby. Z Indii sprowadziłem 300 ton marmuru. Poszły na to grube miliony, zaciągnąłem kredyt w banku. Zawsze chciałem żeby to miejsce żyło, miało swojego ducha. Koncerty, bale, spotkania... Polska społeczność potrzebuje czegoś takiego, nasze drzwi są otwarte. Dla innych nacji też. W ciągu kilkunastu miesięcy odbyło się u nas szereg imprez charytatywnych do których dopłacaliśmy z własnej kieszeni. Czemu nie pomóc jeśli jest taka możliwość?
Ile pieniędzy zebraliście?
Około 50 tysięcy funtów. Najpierw był bal maskowy, który odbył się już dwukrotnie, a dochód z niego został przeznaczony na budowę Szpitala Onkologicznego w Poznaniu. Były imprezy na rzecz wydającej Dziennik Polski Polskiej Fundacji Kulturalnej, Domu Opieki Kolbe House, dla osób chorych na Alzheimera, czy całkiem niedawno stypa po śp. Włodku Lesieckim...