Stella Sheen, emerytowana pracownica banku, zamówiła wizytę ekipy elektryków z administracji jej domu znajdującego się w londyńskiej dzielnicy Islington. Panowie zjawili się na miejscu, naprawili usterkę. Potem jednak 70-letnia właścicielka zażądała od nich pisemnego raportu z przeprowadzonych prac – czytamy w islingtongazette.co.uk.
Tu jednak zaczęły się kłopoty. Fachowcy odpowiedzieli, że nie mogą napisać takiego aportu, bo kobieta nie będzie w stanie go przeczytać. – Cały czas powtarzali, że nie dadzą mi raportu, ani świadectwa bezpieczeństwa energetycznego. Radzili, aby to sobie załatwiała w urzędzie. W końcu jeden z nich powiedział, że napisze raport, ale ja go nie zrozumiem, bo będzie on napisany w języku polskim – opowiada Stella Sheen.
Kobieta zaniemówiła. Próbowała argumentować, że przecież mówi tylko po angielsku. – To dość zabawna sytuacja, ale z drugiej strony poczułam się niekomfortowo, nie mogąc uzyskać tego, co chciałam – dodaje emerytka.
70-latce zależało na tych dokumentach, dzięki którym mogłoby się okazać, że w jej domu niekonieczne byłaby wymiana okablowania instalacji elektrycznej. To wiązało by się z dużymi kosztami.
- To skandaliczna sytuacja. Każdy najemca ma prawo do uzyskania takich dokumentów zaraz po wizycie ekipy – mówi Brian Potter, szef Federation of Islington Tenants' Associations. – Jeśli polscy pracownicy wykonują tą pracę w Anglii, ich raporty i dokumentacja musi być pisana w języku angielskim.
Emerytka dopięła swego - obiecano jej, że wkrótce dostanie wszystkie potrzebne dokumenty w odpowiednim języku.
Małgorzata Jarek, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.