Zwłoki Roberta Ordutowskiego znaleziono w wodzie przy Sabrina Bridge w Worcester pod koniec maja tego roku. Od tej pory trwa żmudne śledztwo mające na celu wyjaśnienie przyczyn i okoliczności śmierci 33-letniego Polaka – podaje serwis worcesternews.co.uk.
Udało się ustalić, że małżeństwo Roberta od dłuższego czasu przeżywało kryzys. 33-latek w dniu swojej śmierci pakował swoje rzeczy w domu przy East Comer w Worcester. To samo robiła jego żona.
Kobieta zeznała, że kilka godzin później jej mąż wyszedł z domu. Potem kilkukrotnie dzwonił informując, że nie ma zamiaru wracać już kiedykolwiek do domu. Powiedział też, że nie potrzebuje swoich spakowanych rzeczy. Skończył rozmowę po tym jak kobieta spytała o wspólny samochód, którym pojechał w nieznane.
Jeden ze świadków zeznał, że widział Roberta Ordutowskiego tego samego dnia około godz. 20.20. Było to w pobliżu miejscowego toru wyścigowego. Polak był pijany, zataczał się i przewracał. Ten sam świadek po dwóch godzinach ponownie zauważył Polaka – 33-latek widziany był nad rzeką, z grupą ludzi.
Około godz. 23.30 przypadkowy przechodzień zobaczył zwłoki w rzece w pobliżu Sabrina Bridge. Wezwał policję i straż pożarną. Ciało utknęło pod łodzią, strażacy musieli przez kilka godzin wydostawać je na ląd. Badania potwierdziły, że Polak przed śmiercią pił alkohol. Poziom alkoholi we krwi trzykrotnie przekraczał limit dla kierowców. 33-latek zażywał też środki przeciwbólowe.
Prokurator stwierdził, że najnowsze dowody mogą wskazywać jednoznacznie na próbę samobójczą lub nieszczęśliwy wypadek. Raczej mało prawdopodobne jest to, że w śmierć Polaka zamieszany były osoby trzecie.
Małgorzata Jarek, MojaWyspa.co.uk