Ciapaci, wg. moich informatorów są niedorozwinięci. Trzeba mówić do nich głośno i wyraźnie, bo uśmiechają się, co prawda, ale nie jest jasne, czy sens do nich dochodzi. Są uprzejmi do granic wytrzymałości normalnego Europejczyka, nie wspominając o skali polskiej, która - jak powszechnie wiadomo - jest o wiele niższa. Z powodów powyższych ciapaci najczęściej pracują w punktach usługowych – to tajna broń, każdego centrum obsługi klienta. Nic się od nich nie dowiesz, a jeśli będziesz mieć pecha, to jeszcze dopłacisz, za co - nie jest zwykle jasne.
Ciapaci, jak się uważa, nie powinni być odpowiedzialni za nic, co ważne jest dla dalszego przetrwania ludzkości – są jak blondynki, nawet kulkę zepsują, albo zgubią. Nie mogą prowadzić samochodów, ponieważ nie potrafią skupić się na dwóch rzeczach jednocześnie. Podszywają się pod innych, zręcznie manewrując pomiędzy różnicami ras. Istnieje teoria, że dopiero niedawno zeszli z drzew, niestety nie jest jeszcze naukowo potwierdzona. Pomimo swej głupoty i oczywistego ograniczenia, mają powodzenie u kobiet. Nie dziwi zatem, że delikatnie mówiąc nie wzbudzają entuzjazmu nie-ciapatej płci brzydkiej.
Powyższy opis, nie powinien nikogo bulwersować, choć jest drastyczny, ponieważ o mieszkańcach subkontynentu indyjskiego, w polskiej Brytanii, nie mówi się inaczej. Krzywdzący ten stereotyp, zbudowany jest na takich samych podstawach, na jakich wyrosły znane nam doskonale: Polaczki i Żydki… I to nas boli, a jednak są tacy, którzy z lubością wytykają innym ciapatctwo.
Nie dalej jak tydzień temu, na linii autobusu E3 w Londynie, miałam wątpliwą przyjemność podróżowania z dwiema polskimi pannami, których możliwości językowe ograniczały się do 10 słów, z czego dwa słowa używane były jako znaki interpunkcyjne. Łatwo się domyślić które… Na nieszczęście, na trasie ktoś niefortunnie zablokował samochodem ulicę tak, że nie dało się przejechać ani w jedną, ani w druga stronę. Nieszczęsny kierowca zmuszony był przy ogólnym potępieniu innych kierowców mozolnie wycofać samochód i rozpocząć manewr wręcz niemożliwy do wykonania na zatłoczonej Acton High Street. Jednak sytuacja na drodze była niczym w porównaniu do tego, co działo się w autobusie, na siedzeniu moich polskich współtowarzyszek podróży. Przyznam, że podczas tego krótkiego, ale jakże ciągnącego się czasu manewrów drogowych, mój język został wzbogacony o takie typy wulgaryzmów, o których istnieniu nie miałam pojęcia… Pomiędzy kunsztownymi epitetami jedna z polskich panien wykrzyczała: „Na jezdnię nie powinno się takich wpuszczać. Ciapaty jeden!” Na co jej koleżanka wychyliła się lekko przez szybę i wymruczała „E, nie ciapaty. Biały jest.” Nie zraziło to butnej pannicy, bo wychrypiała „Ale na pewno z ciapatą jedzie!” Nic dodać nic ująć…
Zła wiadomość jest taka, że ciapactwo jest zaraźliwe. Dobra, że tak myślą tylko Polaczki.
Justyna Daniluk, Dziennik Polski