MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

20/08/2010 09:53:00

Z Londynu na dach świata

Praca i życie w Wielkiej Brytanii sprzyja realizacji marzeń. Przekonała się o tym Anna Lichota z Londynu, która jako trzecia Polka w historii zdobyła Koronę Ziemi, czyli komplet najwyższych szczytów wszystkich siedmiu kontynentów.

 

Pierwszym celem było Kilimandżaro. Najwyższy szczyt Czarnego Lądu ma wśród znawców opinię najłatwiejszego wśród wszystkich brylantów Korony Ziemi. Przebieg wyprawy potwierdził tę opinię. Sukces pierwszej akcji zachęcił do kontynuowania przedsięwzięcia. Pracująca wówczas w Rosji Polka ruszyła więc na Kaukaz, by zmierzyć się z Elbrusem - najwyższym szczytem Europy. Następne na liście były czołowe szczyty Nowego Świata - położona w argentyńskich Andach Aconcagua oraz północnoamerykański McKinley, gdzie Ani po raz pierwszy przyszło biwakować w śniegu. - Zdobywałam te szczyty w odstępie mniej więcej pół roku, a że wszystkie wyprawy przebiegały dość gładko, więc powiedziałam sobie: Wow! Skoro zrobiłaś tyle, to niegrzecznie byłoby nie zakończyć tego projektu - wspomina Ania Lichota.


Później już jednak zaczęły się "schody". Przez wyprawą na Carstensz Pyramid Polka wzięła dodatkowe lekcje w centrum wspinaczkowym i sporo czasu spędziła z ludźmi, którzy wcześniej postawili nogę na najwyższej górze Australii i Oceanii. Sama wyprawa była tyleż zmaganiem się ze ścianą i wysokością, co egzotycznym spotkaniem z tubylcami żyjącymi niczym w epoce kamienia łupanego. Zgoła inne wspomnienia przywiozła z Antarktydy, gdzie podczas świąteczno - noworocznej ekspedycji zdobyła Mt. Vinson. Dla ciepłolubnej - jak sama przyznaje - osoby wejścia na dach najzimniejszego z kontynentów nie było łatwą sprawą. Wszystko to jednak okazało się zaledwie „przygrywką” przed tegoroczną wyprawą na Mount Everest. - Najtrudniejsza była sama decyzją, że idę. Wszystko, co nastąpiło później, stanowiło logiczną konsekwencję tego kroku. To było ogromne życiowe wyzwanie. Aby zdążyć na treningi wstawałam dzień w dzień o godz. 5.50, a kładłam się o północy – wspomina.    
Przygotowania pomogły, ale nie zapewniły spokojnego wejścia na Everest. Kronika trwającej półtora miesiąca wyprawy to ciąg dotkliwych problemów ze zdrowiem i niespokojne oczekiwanie na kilka dni dobrej pogody. Były chwile bólu i zwątpienia. W końcu jednak 23 maja Ania stanęła na wierzchołku Mt. Everestu, kończąc tym samym realizowany od sześciu lat projekt. - Nie chodziło w nim tylko o same góry. Każda z nich leży przecież na innym kontynencie oraz w innej kulturze, więc każda wyprawa oznaczała wejście w kompletnie inną rzeczywistość. To było takie poznawanie świata z lotu ptaka - podsumowuje swój wyczyn Ania.

Wyczynem było jednak nie tylko samo wejście na siedem szczytów Korony Ziemi. Nie lada dokonaniem było też pogodzenie tej serii wypraw z normalną pracą zawodową. Za receptę, jak znaleźć czas dla swej pasji wiele oddali by zresztą nie tylko pracujący na Wyspach polscy emigranci. - Rezygnuję z wielu rzeczy, aby skupić się na mojej pasji. Ona jest w moim życiu najważniejsza i skupiam się tylko na tym co ma związek z jej realizacją. Nie tracę czasu na oglądanie telewizji, robienie gigantycznych zakupów, czy kolejne remonty mieszkania. Nie boję się natomiast pytać i rozmawiać z moimi szefami. Mam zresztą do nich szczęście: podczas wyprawy na Antarktydę z powodu załamania pogody pobyt przymusowo przedłużył mi się o tydzień, ale gdy w końcu pojawiłam się w firmie, to szef po prostu mnie uścisnął. To był taki bardzo ludzki odruch radości z tego, że szczęśliwie wróciłam z tej wyprawy. Innym razem z kolei udało mi się wyjechać na dwumiesięczną wyprawę zaledwie miesiąc po tym jak dostałam awans w pracy - opowiada Ania.

Kompletowanie kolejnych szczytów do Korony Ziemi Polka połączyła z działalnością charytatywną. Zbiera środki dla rodzinnego domu dziecka w Gdańsku oraz dla mającej dopiero powstać w Nepalu pod egidą Sarswati Foundation Szkoły Pokoju im. Wandy Rutkiewicz i Jerzego Kukuczki - tragicznie zmarłych utytułowanych polskich himalaistów.
- Nauczać w niej będą wolontariusze z USA, a w programie znajdą się między innymi zajęcia z nauki tańca i teatru. Warto to robić, bo inwestując w dzieci inwestujemy w przyszłość, tymczasem w Nepalu z niewielkimi pieniędzmi można naprawdę wiele dokonać - tłumaczy, choć przyznaje zarazem, iż potrzeby wciąż jeszcze są ogromne. - Komputery, książki, środki do pokoju pierwszej pomocy, a nawet zeszyty i długopisy. Stąd też przyda się każda pomoc - apeluje.

Krzysztof Kruk, Magazyn Emigrant

Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 3)

BADmanners

20 komentarzy

21 sierpień '10

BADmanners napisał:

gratulacje, gratulacje- należałoby jednak dodać, że to komercyjne wyprawy były, gdzie szerpowie, lub inni tragarze prawie "wnoszą" takie hrabianki na szczyt. Taka martyna, co to między gotowaniem na ekranie, a pokazywaniem dupska w playboyu zdobywa koronę ziemi. hahahaha

Jurek Kukuczka-to był KRÓL!

Konto zablokowane | profil | IP logowane

galadriel

821 komentarz

20 sierpień '10

galadriel napisała:

no, ciekawe hobby:)

pani Ania raczej chyba leku wysokosci nie ma:)

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska