W lipcu przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wyniosło 3433 zł – szacuje GUS. W stosunku do poprzedniego miesiąca wynagrodzenia wzrosły o zaledwie 0,9 proc., a w ujęciu rocznym o 2,1 proc. Zdaniem ekonomistów w całym roku wynagrodzenia nominalnie wzrosną o 4 proc., co po uwzględnieniu 3-proc. inflacji oznacza, że realnie płace wzrosną o prawie 1 proc.
Taki wzrost nie będzie jednak odczuwalny dla pracowników. W dodatku na wielu stanowiskach zarobki spadają. Z analiz portalu Wynagrodzenia.pl wynika, że w ciągu ostatniego roku pensje pracowników działów produkcyjnych zmniejszyły się średnio o 500 zł, do 3,2 tys. zł. W tym samym czasie płace kierowników w dużych firmach
spadły z 5,5 tys. do 5 tys. zł.
– Redukcje pensji i brak podwyżek to efekt polityki ograniczania kosztów
stosowanej przez przedsiębiorstwa – tłumaczy Karolina Sędzimir- Domanowska, ekonomistka PKO BP. Jej zdaniem słaby wzrost wynagrodzeń to także efekt wysokiego bezrobocia. – Pracodawcy nie są skłonni do podnoszenia pensji, bo pracownicy nie mają dokąd odejść. Z kolei pracownicy boją się prosić o podwyżki, wiedząc, że na ich miejsce jest kolejka chętnych – mówi Sędzimir-Domanowska.
Co prawda po lutowym szczycie, kiedy stopa bezrobocia osiągnęła poziom 13 proc., w kolejnych miesiącach znacznie spadła, aż do 11,4 proc. obecnie. Ale jesienią, kiedy skończy się zapotrzebowanie na pracowników sezonowych, bezrobocie znów wzrośnie – do końca roku o niemal 80 tys. osób. Na odczuwalny jego spadek można liczyć dopiero w 2011 roku.
Wysoki poziom bezrobocia to znak, że fiaskiem zakończył się rządowy program aktywizacji bezrobotnych, na który tylko w tym roku Fundusz Pracy przeznaczy 6,4 mld zł. Z danych Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej wynika, że średnio tylko co drugi bezrobotny znajduje zatrudnienie po zakończeniu szkolenia
, prac interwencyjnych, robót publicznych, prac społecznie użytecznych czy stażu.
– Te działania są nieskuteczne, bo zbyt rzadko uwzględniają wymogi lokalnego rynku pracy – tłumaczy prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego. Pracy dla bezrobotnych nie mogą znaleźć też agencje zatrudnienia. W ubiegłym roku skorzystało z ich usług 1,7 mln osób poszukujących pracy, o 12 proc. więcej niż rok wcześniej. Jednak tylko 10 proc. spośród nich znalazło zatrudnienie. Osoby te najczęściej były kierowane do prac jako robotnicy, sprzedawcy czy pracownicy obsługi biurowej.