Rozwiązanie? Wiosną weszły w życie przepisy, zgodnie, z którymi osobom żyjącym w Wielkiej Brytanii ponad trzy miesiące bez pracy i nauki należy się natychmiastowa deportacja do kraju rodzinnego. Prosto, higienicznie, logicznie. Nikt się na stałe z obcymi bezdomnymi użerać nie będzie, a w 2012 roku Londyn musi wyglądać jak świeże jabłuszko, nie ma w nim miejsca na robaki.
Uchwycić bezdomnego
Nie ma lekko. Próbowałam zrobić zdjęcie bezdomnemu. Ale nie, kiedy śpi, jak poprzednio, lecz kiedy działa, krząta się około swego gospodarstwa. Pod dwupasmówką A4, która przecina dzielnicę Brentford, żyje człowiek. Od dwóch lat, a może i dłużej. Stworzył sobie coś na kształt domu z kartonów, szmat, żelastwa. Ma nawet piecyk, z którego unosi się dym. Stałam na chodniku, w odległości kilkunastu metrów od niego, dzieliły nas przejeżdżające samochody. Wyciągnęłam aparat, przyłożyłam do oka i minęło może kilkanaście sekund, kiedy nad sobą usłyszałam wrzask. Mój bezdomny chyba jednym susem wyminął samochody i znalazł się przy mnie wrzeszcząc, że kiedy kilka dni temu napadło go trzech czarnych to nie było, komu zrobić zdjęcia. A teraz, cóż, nie zdążyłam nacisnąć spustu.
Na schodach kościoła Rivercourt Methodist nieopodal POSK-u stale siedzi dwóch, trzech bezdomnych, te same osoby. Tym razem pytam o pozwolenie. Piszę artykuł, nie zgadzam się z pomysłem Johnsona, czy mogę wam zrobić zdjęcie? Won! Tak w skrócie można ująć odmowę. A porozmawiać? Nie ma, o czym rozmawiać, won! To jednak wstyd jest być bezdomnym.
Przy wejściu do Tesco na Northfields, ilekroć robię tam zakupy spotykam Aishę, Afgankę. Sprzedaje "The Big Issue". Magazyn, który w 1991 roku założył John Bird właśnie po to, by stworzyć bezdomnym możliwość zarobienia pieniędzy i wdrożyć ich do systematycznej pracy. "The Big Issue" kosztuje zaledwie funt siedemdziesiąt, bezdomni kupują pismo za połowę ceny i odsprzedają na ulicach.
Bezdomni do Polski
Na jednej ze stron internetowych poświęconej problemowi bezdomności czytam oficjalną notkę sformułowaną przez urząd burmistrza i organizację "Thames Reach", burmistrzowską bojówkę do zwalczania bezdomnych z Europy Środkowo-Wschodniej. - Organizacja zajmująca się pomocą bezdomnym w Londynie "Thames Reach" we współpracy z urzędem burmistrza Londynu stworzyła na podstawie dokładnej analizy potrzeb praktyczny przewodnik internetowy, którego celem jest pomoc w powrocie do domów ludzi z krajów Europy centralnej i wschodniej. "Routes Home" (www.routeshome.org.uk) zawiera porady dla ludzi, którzy pomagają i wspierają tych bezdomnych, którzy decydują się na powrót do swoich rodzinnych krajów. Strona zawiera informacje o konsulatach i organizacjach, które wspierają bezdomnych w dziesięciu państwach centralnej i wschodniej Europy - czytam. Mowa o Polsce, Czechach, Estonii, Węgrzech, Łotwie, Litwie, Słowacji i Słowenii.
Dalej twórcy projektu chwalą się, iż powstał on na bazie doświadczeń pracowników i wolontariuszy "Thames Reach", którzy od momentu powstania organizacji w styczniu 2009 roku, do dzisiaj pomogli wrócić do domów ponad 350 osobom bezdomnym. - Strona ta z jednej strony udziela wskazówek, w jaki sposób pracować z bezdomnymi, a z drugiej strony stanowi źródło informacji, które zgromadziliśmy na podstawie naszych doświadczeń przy pracy, której celem był powrót do rodzimych krajów osób żyjących na ulicach Londynu. Jestem pewien, że dzięki tej stronie, uda nam się pomóc jeszcze większej liczbie ludzi z wydobycia ich z zapaści życia na ulicy i przywrócenia rodzinom, przyjaciołom w bezpieczny i godny sposób - twierdzi Jeremy Swain, dyrektor zarządzający "Thames Reach".