– Waszym managerem jest Anglik, Phill. Jak się poznaliście? Czy ma on polskie korzenie, czy uwierzył po prostu w talent muzyków znad Wisły?

– He, to było dość śmieszne spotkanie. Po jednym z początkowych koncertów podszedł do mnie niepozornie wyglądający facet i powiedział prosto z mostu, ze jest naszą muzyką zachwycony i chce nas nagrać, ponieważ gromadzi wielka internetowa bibliotekę wschodnio-europejskiej muzyki. Było to dla mnie zaskoczeniem i podeszłam bardzo sceptycznie do tego, kiedy mi zaproponował nagranie w profesjonalnym studiu i to za darmo. Jak wiadomo, cos, co jest za darmo, musi mieć jakiś haczyk. Podejrzewałam wiele rzeczy... Ale okazało się po czasie, ze nie ma żadnego haczyka, jest tylko czysty zachwyt i pasja. Phill po prostu zakochał się w naszej muzyce i zespole, pomaga nam i stal się jednym z nas. A dla ciekawskich – nic z tego nie ma. Wręcz przeciwnie: jak na razie, pomógł nam kilka razy, dokładając z własnych pieniędzy. Jednak są dobrzy Anglicy, bezinteresowni.
– Podobno pracujecie już nad nową płytą? Dopiero skończyliście pracę nad pierwszym krążkiem, a tu już pomysły na drugi! Macie już materiał? Czy będziecie kontynuować styl muzyczny, czy tym razem pora na eksperymenty i nowości?
– Jeszcze nie mamy wszystkich utworów, ale pracujemy nad tym. Zaprosiłam do współpracy chłopaków, którzy rapują i robią muzykę hiphopowa. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy. Może ktoś jest zainteresowany, by umieścić jakiś swój mix? Chłopaki piszą teksty i byłoby super, gdyby ktoś chciał pomixowac swoją muzykę z naszą. Jeśli tak, piszcie na wspomniany adres e-mailowy.
– Czym charakteryzuje się polski miłośnik muzyki na emigracji?
– Niczym. Miłośnik to miłośnik... I wszystko zrobi dla muzyki. Jak śpiewał Jamal: „pójdę tylko tam, gdzie tylko muzyka, muzyka moja gra i nie zatrzyma mnie nikt, choćbym miał być sam’’.
– Jakie plany i oczekiwania na przyszłość ma „Marysia Band”?
– W planach mamy organizowanie więcej koncertów poza Brighton, no i nagranie nowej płyty.
– Czego można życzyć członkom zespołu?
– Natchnienia i nie załamywania się przy trudnościach, które przecież towarzyszą każdej drodze.
-Tego więc życzę oraz wielu sukcesów i mnóstwo udanych koncertów!
Rozmawiała Anna Prochon, Magazyn „Polonus”
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.