Bariera językowa. Każda poważna próba opanowania języka obowiązującego w kraju przeznaczenia zakończy się niestety płaczem. Nawet jeżeli opanowaliśmy podstawowe pozdrowienia w sposób mistrzowski (że nawet miejscowi biorą nas za swoich) i tak szybko skończy się na I’m sorry, do you speak English? Po co mieszać ludziom w głowach? Lepiej zacząć od przeprosin, przeprowadzić konwersację po angielsku, a potem zaskoczyć rozmówcę pożegnaniem lub podziękowaniem w wersji zbliżonej do jego języka.
Pamiątki. Zasada pierwsza – nie kupować naparstka. Nie szyjemy i nie będziemy używać naparstka, nawet jak jednak szycie nam się kiedyś przydarzy. Ale już na pewno nie zdarzy nam się nigdy podczas wspomnianej czynności marzyć o wykonanym z porcelany hełmie na palec z namalowanym na nim sielankowym obrazkiem. Należy też trzymać się z daleka od kieliszków, czapek bejsbolówek, breloków, olbrzymich długopisów i klepsydr. Do zaakceptowania są ciągle kubki, ściereczki, a nawet para skarpetek.
Rozmowa. Niezależnie od tego, z kim się podróżuje, konwersacja prędzej czy później staje się udręką. Zwłaszcza, gdy za towarzysza mamy wielbiciela szczerych rozmów po ciemku, kiedy wszyscy próbują zasnąć. Jak już skończą się tematy, zawsze można pograć w wydłużoną wersję „Co byś wolał?” To może dodać nowych rumieńców dawno już zwiędłej znajomości.
Namolna para. Trafi się nawet na końcu świata. Para miłych turystów, których spotykamy przypadkiem za każdym rogiem. Pani Jola i pan Adam. Jakimś nadzwyczajnym zrządzeniem losu wybiorą trasę identyczną jak nasza. Wszelkie próby spoufalenia się należy zdusić w zarodku, bo zanim się zorientujemy, wylądujemy razem z nimi na obiedzie lub wymienimy się numerami telefonów. A to by już była tragedia.
Kapelusze. Obowiązujące za granicą prawo dotyczące kapeluszy wydaje się być bardziej pobłażliwe. Panama, kapelusz słomkowy, kapelusz filcowy są jak najbardziej dopuszczalne. Wszystko, co jest duże i słomiane otoczone jest kultem. Wyjątek stanowi spiczaste sombrero, które wywołuje grymas niezadowolenia na każdej twarzy, a w Meksyku noszenie go uważa się za obrazę. Łysawym panom ujdzie noszenie zawiązanej na głowie chusteczki do nosa tylko przez jeden dzień. Zakup kapelusza na drugi dzień obowiązkowy.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.