MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

27/07/2010 08:00:18

Drugie życie na Wyspach

Osoby, które cierpią na mukowiscydozę, dożywają średnio 20 lat. Paulina ma 19. Dzięki przeszczepowi płuc otrzymała nowe życie. Wyjechała na Wyspy i się nie poddaje.

„Napatrzyłam się w szpitalu na chore dzieci. Widziałam jak odchodziły” - opowiadała dziennikarce miesięcznika „Oliwia”  kilka miesięcy temu, tuż przed wyjazdem do Irlandii. „Moja koleżanka nie spała prawie wcale, bo bała się umrzeć we śnie. W końcu zasnęła i już się nie obudziła. Miała dopiero 15 lat, tak jak ja wtedy. A ze mną było już krucho. Waga dramatycznie spadała, traciłam siły. Tak strasznie się bałam, że nie dam rady sama funkcjonować i na stałe podłączą mnie do maszyny, która dostarcza tlen. Załamałam się. Byłam o krok od śmierci. Ale udało się znaleźć ratunek. Włożyli mi do brzucha rurkę, przez którą dawali mi odżywki. Nabrałam ciała, sił, no i chęci do życia”.


Świat obserwowała przez szpitalne okna. Nigdy nie była na wakacjach, pozbawiona była kontaktu z rówieśnikami. Nie chodziła do szkoły.  Nawet na podwórko wychodziła rzadko, ze względu na to, że łatwo łapała infekcje i zapalenie płuc. Zamknięta w czterech ścianach, spędzała godziny przy komputerze, czytała. Na trzy godziny dziennie przychodził do niej nauczyciel. Czy przyzwyczaiła się do takiego życia? Niektórym na pewno wydawało się, że tak, bo ból i cierpienia kryła najczęściej pod maską optymizmu.

Walka o życie

Gdy miała 17 lat, choroba omal jej nie złamała. Przestało pracować jedno płuco i trzustka. Traciła siły, miała trudności z oddychaniem. W Polsce średnia życia chorych na mukowiscydozę to 20 lat... Ratunkiem dla niej mógł być przeszczep płuc. Pacjenci z Polski jeździli na takie operacje do Wiednia. Tylko, że zanim do tego doszło, musieli zdobyć pieniądze, zakwalifikować się do przeszczepu, musiał też znaleźć się odpowiedni dawca. Na szczęście, los zesłał człowieka, który zechciał jej pomóc, pokrywając koszty leczenia. Zakwalifikowano ją do przeszczepu. Musiała jednak poczekać jeszcze kilka miesięcy na operację. Wreszcie, 28 marca 2009 roku, otrzymała telefon z dobrą wiadomością. Miała 30 minut, aby się spakować. Wieczorem była już w stolicy Austrii. Okazało się, że walka o życie się nie skończyła. Razem z nią było sześcioro dzieci, ale tylko jedne płuca. Po badaniach na zgodność organów okazało się, że to ona jest najlepszym biorcą. Płakała ze szczęścia i strachu jednocześnie.

Gdy obudziła się po operacji, otoczona była aparaturą, w jej żyłach tkwiły igły kroplówek, a w płucach dreny. Odczuwała potworny ból. Jak mówi, nigdy nie przeżyła takiego cierpienia. Ale wiedziała, że od tego zależy jej życie. I walczyła – przez dwa miesiące intensywnej terapii. Wróciła do Polski, gdzie czekało ją dalsze leczenie. Czuła się jednak wspaniale, odzyskała siły, mogła chodzić na długie spacery, czy bez zadyszki wejść po schodach. Poczuła się znów szczęśliwa. Niestety, po kilku miesiącach zachorowała na cukrzycę. Gdy była w szpitalu, wypadek miał jej ukochany york. Nie przeżył operacji. Paulina bardzo przeżyła stratę pupila. Teraz ma dwa psy, niestety, musiała zostawić je w Polsce.

- Wszystko przez to, że nie zostałam poinformowana o procedurach związanych z przewożeniem zwierząt za granicę. Najprędzej będę mogła sprowadzić Gucia i Marleya w maju przyszłego roku. Bardzo mi brakuje psów, chciałabym mieć tutaj czworonoga. Może przygarnę jakiegoś bezpańskiego psiaka... - zamyśla się.

Mariusz chciałby kupić Paulinie yorka, jednak zakup psa i jego utrzymanie to spory koszt, a para utrzymuje się z jednej pensji. Mężczyzna pracuje jako dostawca leków.
- Paulinka bardzo by chciała, żebym zrezygnował z pracy i przebywał z nią w domu, jednak na razie to niewykonalne. Przykro mi, że musi być sama dość długo, bo pracuję po dwanaście godzin. Do tej pory zawsze ktoś z nią był, jej mama nie pracowała – mówi Mariusz. - Jeśli tylko byłaby taka możliwość, na pewno wolałbym być z nią w domu i poświęcać jej więcej czasu.

Ślub za rok

Oboje cieszą się jednak z samodzielnego życia, możliwości budowania własnego rodzinnego gniazda. 19-latka uczy się z gotować, głównie od Mariusza, który do tej pory wiódł kawalerskie życie i przygotowywał sobie obiady sam. Popołudnia spędzają najczęściej na spacerach, w Phoenix Parku lub w centrum Dublina.
- Paulinka nie wychodzi sama, ponieważ nie zna miasta, ani języka – mówi 35-latek.
Para poświęca także czas na wspólną pasję – fotografowanie. Oglądając liczne zdjęcia, które Paulina umieszcza na swoich blogach i stronie internetowej, trudno się domyślić, ile przeszła. Patrząc na jej anielską buzię, niełatwo zgadnąć, że jest chora. Śliczne, ciemnoniebieskie oczy, porcelanowa cera, uroczy uśmiech. Często się rumieni, bo wbrew pozorom jest nieśmiała. Widać, że lubi pozować, a obiektyw lubi ją. Zdjęcia robiła sobie najczęściej sama, teraz z zapałem fotografuje ją narzeczony.

Choć mieszkają razem od niespełna dwóch miesięcy, są pewni, że będą ze sobą na zawsze. Już w styczniu Mariusz oświadczył się, w przyszłym roku chcą się pobrać – w dublińskim konsulacie lub w rodzinnej Łodzi. Myślą o skromnej uroczystości, w gronie bliskiej rodziny. Dzieci nie planują. Jak mówią, przebieg choroby Pauliny jest na to zbyt ciężki i stanowiłby zagrożenie zarówno dla matki, jak i dla dziecka.  
Najbliższe kilkanaście lat chcą spędzić w Irlandii. Później ewentualnie będą myśleli o powrocie do kraju. - Mamy nadzieję, że do tego czasu poziom leczenia mukowiscydozy w Polsce podniesie się. Bo teraz opieka pozostawia wiele do życzenia – mówią.


***
Osoby, które chcą wesprzeć leczenie Pauliny Gajewskiej, mogą pomóc, wpłacając pieniądze na subkonto w Polskim Towarzystwie Walki z Mukowiscydozą. Więcej informacji znaleźć można na stronie: www.paulinagajewska.xn.pl .
Paulina czeka także na e-maile od Polaków w Irlandii i nie tylko. Można do niej pisać na adres: ppoolliicczzeekk@gmail.com
***
Zbieramy na yorka!
Paulina marzy o psie, który mógłby stać się dla niej towarzyszem na długie godziny, jakie spędza samotnie. Być może ktoś z czytających ten artykuł chciałby pomóc? Może ktoś ma szczeniaka, którego chciałby oddać? A może znajdzie się sponsor, który zafunduje czworonoga? Czekamy na propozycje. Prosimy o kontakt z redakcją lub bezpośrednio z Pauliną, na jej adres e-mailowy.

Aneta KUBAS, Polska Times
Fot. ze strony www.paulinagajewska.xn.pl

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 3)

Anthrax

151 komentarz

28 lipiec '10

Anthrax napisał:

nastepna potrzebujaco - wymagajaca

1. konto ktore jest podane na stronie internetowej nie ma nic wspolnego z Towarzystwem Mukowiscytozy - jest to konto prywatne !

2. na podroze po pryzjemnosci do Dublina finanse byly? Byly! Jak finansow bylo malo, trzebabylo je zatrzymac na podroze do Wiednia na wizyty kontrolne

3. kurcze, a na deser teraz panna prosi o zasponsorowanie wymarzonego yorkie. Z przytulku dla zwierzat kundelka przygarnac nie laska?

cale zycie polegac na darczyncach - rok po przeszczepie - mozna by pokalac raczki praca - tysiace ludzi po przeszczepach i / lub z cystic fibrosis pracuje!

profil | IP logowane

galadriel

821 komentarz

27 lipiec '10

galadriel napisała:

no prosze jak sie facetowi udalo- poznal sobie zone mloda, niezmanierowana i w dodatku piekna:)

moze ma szanse na kariere (foto)modelki i bedzie kiedys twarza jakiejs firmy kosmetycznej;)

profil | IP logowane

Richmond

544 komentarze

27 lipiec '10

Richmond napisała:

Cukierkowa ta historia i niestety naiwna glowna bohaterka, ale w koncu zycie zna raczej z opowiesci.

"Paulinka bardzo by chciała, żebym zrezygnował z pracy i przebywał z nią w domu,"

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska