Kilka miesięcy temu wierzono raczej w pierwszą wersję opowieści o początkach Facebooka. Dziś jednak pojawia się coraz więcej wątpliwości, a „The Social Network” reklamowany hasłem: „By zdobyć 500 milionów przyjaciół, trzeba narobić sobie kilku wrogów”, może ich przynieść jeszcze więcej. Oficjalnie właściciele Facebooka próbują zbywać wszystko śmiechem, tak jak Dustin Moskovitz, czyli członek drugiej „grupy studentów” pracujących nad portalem: – Zwiastun zapowiada się bardziej emocjonująco, niż wyglądała rzeczywistość, więc może po prostu zapamiętam wszystko w sposób, w jaki przedstawili to twórcy filmu: upijaliśmy się i uprawialiśmy mnóstwo seksu z koleżankami ze studiów – mówił kilka dni temu Moskovitz. Nieoficjalnie jednak wiadomo, że choć jeszcze nie trafił na ekrany, film napsuł krwi właścicielom serwisu i na Facebooku jest zakazany, a pracownicy firmy mają zakaz kontaktowania się z ekipą filmową.
Prywatność, głupcze!
Jaka by była prawda o początkach imperium Zuckerberga, ostatnio czas nie jest dla niego najszczęśliwszy. Zanim jeszcze zrobiło się głośno o filmie, wybuchł spór między twórcami serwisu a jego użytkownikami. Społeczność Facebooka po wprowadzeniu nowych ustaleń w regulaminie odkryła, że zabiera to użytkownikom sporą część prywatności. A Facebook posiada ogromne i dokładne statystyki dotyczące pochodzenia, wieku, miejsca zamieszkania czy zainteresowań korzystających z niego internautów. Dla firm takie dane
są bezcenne i od dawna podejrzewa się, że serwis zarabia na ich udostępnianiu.
Kiedy więc nowy projekt Open Graph założył, że nie ma ograniczeń w tym, czym użytkownicy będą się dzielić i jak Facebook może na tym skorzystać, podejrzenia się nasiliły. Dostęp do informacji
mieli mieć już nie tylko inni internauci, ale także firmy, które tworzą w portalu aplikacje. A wszystko w regulaminie napisane w tak hermetyczny sposób, że zwykli ludzie nie mogli rozgryźć, na co się zgadzają, zakładając konto.
– Trzeba jednak pamiętać, że Facebook patrzy na kwestię prywatności zupełnie inaczej, niż było to dotąd powszechne. To nie jest niepodważalna wartość. Wprost przeciwnie taką wartością jest otwartość i chęć do dzielenia się z innymi swoimi doświadczeniami i wrażeniami – tłumaczy Zygadlewicz.