Dr Jekyll i Mr Hyde
Oficjalnie historia i życie Zuckerberga, do którego kumple, o ile jeszcze jakichś ma, mówią „Zuck”, a którego mama nazywała „Książę”, jest zwyczajne i grzeczne: – Budzę się rano, idę na piechotę do pracy, bo moje biuro mieści się kilka budynków od mieszkania. Pracuję, spotykam ludzi, dyskutujemy, a później wracam do domu i idę spać – opowiadał w jednym z wywiadów. Jego dzieło zaś to po prostu efekt ciężkiej pracy i szczęśliwego przypadku.
Zupełnie inny obraz przynosi wydana w ubiegłym roku skandalizująca książka „The Accidental Billionaires” Bena Mezricha. Tam już tak grzecznie nie jest. „Opowieść o seksie, pieniądzach, geniuszu i zdradzie” – krzyczy okładka. I dokładnie to w niej znajdziemy: bogate życie imprezowe i seksualne harwardzkiej braci studenckiej, połączone z historią kradzieży pomysłu na Facebooka od kolegów
. Książka jest bestsellerem i na nie mniejszy hit zapowiada się też film na jej podstawie, który trafi do kin na początku listopada. Wyreżyserował go David Fincher („Siedem”, „Podziemny krąg” i „Zodiak”), nic dziwnego, że zwiastuny „The Social Network” biją rekordy oglądalności na YouTube. Tym bardziej że filmowa wersja wydarzeń różni się drastycznie od pozytywnej legendy Zuckerberga.
W tej wszystko jest proste: młody, obiecujący, trochę ekscentryczny student z pomocą kolegów uruchomił portal Thefacebook.com. Początkowo miał być tylko bazą wymiany zdjęć między studentami z najlepszych uczelni USA. Po 24 godzinach miał już jednak 1,2 tysiąca użytkowników, po pół roku – ćwierć miliona. Wtedy do młodego geniusza zastukali wielcy: Viacom, AOL i Yahoo!. Zuckerberg propozycje kupna serwisu odrzucił, podobnie jak porzucił studia, i przeniósł się do osławionej Doliny Krzemowej, gdzie do dziś prowadzi gigantyczny portal. I wciąż, jak za czasów studenckich, chodzi w zwykłych sandałach.
Film dopowiada wątki tej historii. Autorami pomysłu
na nowy serwis społecznościowy są bracia bliźniacy Tyler i Cameron Winklevoss. HarvardConnections miał być serwisem służącym jako internetowa skrzynka
kontaktowa i zastąpić albumy z podstawowymi danymi o studentach (tzw. facebooki), udostępniane im tradycyjnie w postaci papierowej. Praca szła opornie, a po przyjściu Zuckerberga, który miał ją popchnąć do przodu, nie przyspieszyła. Za to Zuck z inną „grupą studentów” założył wkrótce własną stronę, którą nazwał Thefacebook. Do końca 2004 r. serwis miał już milion użytkowników – i proces z Winklevossami na karku, zakończony potajemnie zawartą ugodą, której wartość – 65 mln dol. – wyciekła do mediów. Niezrażony Zuck postanowił uciec do przodu i poszukał inwestora
, by rzecz wyprowadzić poza uniwersytecki światek. Przeniósł firmę do Palo Alto w Kalifornii.