Krytycy inicjatywy sądzą, iż dążenie do zaangażowania zwykłych ludzi, by zatroszczyli się o poprawę środowiska, w którym żyją, i rozwiązywali problemy we własnym zakresie bardzo rządowi odpowiada, ponieważ nie pociąga za sobą zobowiązań finansowych dla budżetu.
Cameron dał odpór takim sugestiom, wskazując, że inicjatywa ta nie ma na celu redukcji wydatków państwowych. "Idea Wielkiego Społeczeństwa nie jest podyktowana chęcią oszczędzenia wydatków z budżetu. Ma na celu zbudowanie większego i lepszego społeczeństwa" - podkreślił.
Premier wskazał w przemówieniu na wprowadzoną przez koalicję konserwatystów z liberałami możliwość sprawowania kontroli nad nowo powstającymi szkołami, co uznał za przejaw decentralizacji władzy.
Na wstępnym etapie program "Wielkiego Społeczeństwa" zostanie przetestowany w czterech miejscach: w Liverpoolu, gminie Sutton-Cheam w Londynie, dolinie Eden w Cumbrii oraz Windsor-Maidenhead w Berkshire. Resort do spraw społeczności lokalnych i samorządów wyśle tam swoich przedstawicieli, by wspierali miejscowe inicjatywy i służyli doradztwem.
Inicjatywy zostaną sfinansowane ze środków zgromadzonych na uśpionych kontach bankowych. Według brytyjskiego prawa, konta bankowe, których właściciela nie da się odnaleźć i które przez 15 lat nie były wykorzystywane, mogą zostać przejęte przez skarb państwa z przeznaczeniem na cele socjalne.
Przedstawicielka laburzystowskiego gabinetu cieni Tessa Jowell powiedziała, że "idea Wielkiego Społeczeństwa jest zuchwałym skopiowaniem programów, które są realizowane już teraz". Uznała też, że społeczeństwo obywatelskie nie stanie się "większe", bo nie może, skoro rząd ma w planach głębokie cięcia wydatków na cele publiczne.
dziennik.pl