SPRZED OŁTARZA
Mirek poznał panią Małgosię w kościele tuż przy polskim ośrodku kulturalnym. Poprosiła o naprawę rynny. Mirkowi zrobiło się żal starszej pani. Pomógł. Za darmo. Z czystego serca. Pani Małgosia ma 82 lata i pamięta bardzo dobrze generała Andersa. Potrafi do tej pory wskazać przy którym stoliku siadał gdy odwiedzał polską restaurację na South Kensington. Mirek to przy niej młokos, mimo tego, że ma 31 lat.
Pani Małgosia nie ma nikogo na świecie. Prawie nikogo. Teraz ma Mirka. Mirek spędza z nią najwięcej czasu. Znają się od trzech lat. Dwa lata temu kobieta przepisała Mirkowi cały swój majątek. W testamencie. Gdy upoważniała go do obsługi konta, spędzili trochę czasu na policji. Pracownik w banku, zaniepokojony dużą różnicą wieku pomiędzy interesantami, powiadomił policję. Konstabl przybyły na miejsce zaprosił oboje do komisariatu, gdzie musieli się wytłumaczyć po co właściwie pani Małgosia upoważnia Mirka do swojego konta. Podejrzliwość była tym większa, że na koncie było kilka setek... tysięcy funtów.
Po wyjaśnieniach, policjant poradził, żeby Mirek zgłosił w pomocy społecznej, że będzie się opiekował staruszką. Będą mieć wizyty z urzędu co jakiś czas, ale przynajmniej uwolni to ich od podejrzeń.
Mirek nie ukrywa, że... sypiają razem. Ale nic poza snem się w łóżku nie dzieje. – Mam przecież w Polsce żonę – mówi oburzony. Żona wie? – Oczywiście, że nikt w Polsce nie wie co ja tutaj robię. Raz były u mnie dzieci, ale Małgosię przedstawiłem jako moją landlordkę – mówi bez zażenowania. On nie ma problemu podwójnej moralności. – Przecież ona (Małgosia) i tak tego wszystkiego nie weźmie ze sobą do grobu – mówi jakby na swoje usprawiedliwienie.
JEDNAK WSTYD
Wszyscy mężczyźni mówią zgodnie, że nie przyznają się w kraju do tego z czego żyją. To obawa przed łatką męskiej prostytutki. Poza tym to tworzy zbyt dużo pytań a tutaj jednak ważna jest dyskrecja. Jak bardzo żyją zakonspirowani, może świadczyć fakt, że o ich „profesji” często nie wiedzą nawet ich najbliżsi znajomi w Wielkiej Brytanii.
Agnieszka Żurakowska – psycholog kliniczny, przyznaje, że spotyka się z takimi przypadkami. Powody dla których ludzie żyją w takich związkach są różne ale, jak podkreśla, taki związek to korzyść dla obojga. Ją leczy z samotności, a jego z obawy o lepsze jutro.
Inną sprawą jest to, co siedzi w głowie takich ludzi. Jedni to przeżywają i nie potrafią się wyplątać z jakieś sytuacji. Rosną w ich głowach bariery które można przejść jedynie z profesjonalną pomocą terapeutów. Dla innych to prosty sposób, żeby wzbogadzić się na „frajerkach”. Jakkolwiek by było – wątpliwa jest postawa moralna wszystkich, którzy uczestniczą w tym procederze.
Co innego oczywiście, jeżeli wszystko dzieje się z miłości. Pani Jadzia, która w Londynie widziała już niejedno i przeżywała kilka razy kolejne fale przyjazdów z Polski do Anglii, opowiada o swojej koleżance, która jest młodsza o trzydzieści lat od swojego męża. – Szkoda tylko, że nie mogą mieć dzieci, ale kochają się i to jest najważniejsze – mówi. – Zresztą, ja też mam starszego o szesnaście lat męża i też była to miłość, bo mój mąż do bogatych nie należy – kończy z dumą.
Taki związek to idealna symbioza oraz antidotum na cierpienia i zmartwienia obojga. On nie martwi się o byt, ona ma do kogo się przytulić. Pytanie tylko jak długo potrwa taka kuracja?! Czy nie przerwą jej, jego marzenia o tym, aby przed pójściem spać wreszcie nie być zmuszonym gasić światło?
PIOTR DOBRONIAK, Cooltura
Imiona bohaterów oraz niektóre miejsca zostały zmienione. Współpraca: Andrzej Wróbel TVP.