Do pierwszej tragedii doszło w walijskim mieście Bridgend. 6-letnia dziewczynka z Polski, o imieniu Karolina, została przytrzaśnięta przez automatyczną bramę zamontowaną w ogrodzeniu przy bloku, w którym mieszkała.
Mała Polka została natychmiast zabrana do szpitala, ale niestety zmarła w drodze. Dzień później miała skończyć 6 lat. Śmierć Karoliny nastąpiła tylko siedem dni po podobnym tragicznym wypadku, który miał miejsce w Manczesterze. Tam ofiarą była również 6-letnia Semelia Campbell.
Rodzice Karoliny nadal są w szoku. Nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami. Są pod opieką krewnych. 71-letni Emlyn Griffiths mieszkający w tym samym bloku co polska rodzina mówi dla „Daily Mail”: - Każdy z mieszkańców ma pilota do otwierania i zamykania bramy. Dziewczynka bawiła się przed blokiem całe sobotnie popołudnie. Jedna z sąsiadek wyszła otworzyć bramę i wtedy dziewczynka została wciągnięta w mechanizm – mówi Griffiths.
Przebieg wypadku bada policja. Wiadomo, że nie powinno dojść do takiej sytuacji – mechanizm bramy posiada specjalne czujniki, które blokują ruch bramy, kiedy wykryta jest przeszkoda. – Byłem w ogrodzie, kiedy usłyszałem jak ktoś krzyczy, aby wezwać karetkę. Pobiegłem i zobaczyłem leżącą na ziemi dziewczynkę. Była przytrzaśnięta przez bramę. Czekaliśmy na karetkę, próbowaliśmy znaleźć też mamę dziewczynki – opowiada drugi sąsiad. – Trzeba coś zrobić z takimi bramami. Te urządzenia to tylko zabezpieczenie czyjegoś miejsca parkingowe, tymczasem dochodzi do tragedii.
Małgorzata Jarek, MojaWyspa.co.uk